Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Tak dla renowacji, nie dla dewastacji

(Zam: 23.03.2018 r., godz. 12.11)

Parafianie, którym nie podobają się działania ks. Eugeniusza Ledy, chcą przywrócenia dotychczasowego wizerunku prezbiterium i odejścia kapłana. Zebrali się w niedzielę 18 marca w Szkole Podstawowej w Rybienku Leśnym, by na otwartym spotkaniu zaprezentować swoje stanowisko na temat sytuacji w parafii.



  • (fot. Justyna Pochmara)
Deklaracja ks. Eugeniusza Ledy o rezygnacji z funkcji proboszcza nie zamknęła dla części mieszkańców sprawy. Powody, dla których 20 lutego chcieli spotkania z księdzem, skłaniają ich nadal do działania i aktywnego zabiegania o ujęcie ich punktu widzenia w dalszym funkcjonowaniu parafii. Powołali Komitet Społeczny Parafian, który zorganizował w minioną niedzielę spotkanie na temat aktualnej sytuacji w parafii.
– Sprawa prezbiterium to bezpośrednia przyczyna spotkania. Ksiądz odmówił jakiegokolwiek dialogu, ale grupa parafian nie chce tej sprawy tak zostawić. Prezbiterium to kropla, która przepełniła czarę goryczy – stwierdził prowadzący spotkanie Adam Grześkiewicz.
Parafianom nie podoba się aranżacja prezbiterium, (m.in. usunięcie z niego witraża), którą wdrożył ks. Leda bez, jak twierdzą uczestnicy spotkania, konsultacji z wiernymi.
– Istnieje narastający od dłuższego czasu kryzys zaufania w parafii. To nie tylko problemy w komunikacji z proboszczem, to szerszy problem – stwierdził Adam Grześkiewicz. – Chcemy, by nasza parafia była wspólnotą tradycji, szacunku, odpowiedzialności. Te trzy wartości są ważne w życiu każdego człowieka i wspólnoty. Chcemy ich bronić, nie po to, by realizować partykularne cele, ale bronić naszego kościoła, a kościół to wierni.
Członkowie komitetu w ramach pięciu bloków tematycznych przedstawili podjęte przez tę grupę działania, a także jej wizję na temat sytuacji w parafii, postulaty przekazane do władz kościelnych.
– W skrócie można powiedzieć „tak dla renowacji, nie dla dewastacji”. Nie chodzi tu o dewastację w sensie fizycznym, ale też duchowym. Renowacja to odnowa nie tylko sfery materialnej, ale i duchowej – stwierdził Adam Grześkiewicz.

Nie ma pięknego prezbiterium
Andrzej Biernacki podkreślił, że kościół w Rybienku Leśnym to dziedzictwo przekazane przez poprzednie pokolenia, które wspierały powstanie obiektu i jego rozwój. Jak zaznaczył, teren udostępniła rodzina Skarżyńskich, a pieniądze na budowę przekazywały miejscowe rodziny. Czarny dąb wydobyto z tzw. Zdunka Dołu, z którego wykonane jest wnętrze świątyni, to również dar wiernych.
– W 1975 r. utworzona została parafia, ks. Jerzy Dębowski był inicjatorem rozbudowy kościoła. W tym czasie powstało prezbiterium, które większość z państwa pamięta. Do okresu niedawnej przebudowy kościoła ono trwało. Stanowiło w głównej części okno naświetlające i witraż, który ma podobno 60-70 lat – zaznaczył Andrzej Biernacki. – Doszło do renowacji i nagle ten piękny wizerunek prezbiterium zniknął. Mi osobiście bardzo się to nie podoba. Jest poparcie wielu z nas, by dążyć do bezwzględnego przywrócenia stanu poprzedniego. I za tym wnioskujemy – stwierdził i usłyszał brawa ze strony uczestników spotkania.

Skończyło się „co łaska”
Adam Paruszewski argumentował z kolei, dlaczego władze kościelne powinny przyjąć rezygnację ks. Ledy i powołać nowego proboszcza.
– Ksiądz kanclerz nie potwierdza, że ksiądz Leda złożył jakąkolwiek pisemną rezygnację, tylko jest w statusie „do dyspozycji biskupa” – stwierdził. – Proboszcz nie poczuwa się do błędu, mamy po raz pierwszy od czasu Chrystusa do czynienia z człowiekiem bez winy, bez grzechu. Proboszcz spowodował podziały wśród rodzin, między ojcem a córką, żoną a mężem, to nie po chrześcijańsku. Wydawało mi się, że ksiądz powinien łączyć, a nie dzielić.
Wspomniał o ławkach, które ksiądz zabrał spod chóru, braku instalacji odgromowej, ogrzewania w świątyni.
– Mijają cztery lata be organisty. Nie znajdziemy chyba pod tym względem innego takiego kościoła w Polsce. Czasem jacyś chętni się pojawiają, ale z księdzem nie mogą się dogadać. Rybienko to miejscowość ludzi zamożnych – nie stać nas na organistę? – zwrócił się do zebranych. – Kościelny niech będzie człowiekiem odpowiedzialnym. Trawa przy kościele czasem jest po kolana. Był przypadek, że państwo młodzi w piątek wieczorem ją kosili – dodał. – Po co to wszystko niszczyć, to był wyjątkowy kościół. Czarny dąb to materiał unikatowy, dobrze spreparowany kosztuje tysiące złotych. Dla nas to dziedzictwo. Dlaczego mamy je zmieniać. Ksiądz ma zamiłowanie do błyskotek. Stary drewniany lichtarz zamienia się na złoty. Na Jasnej Górze wisi stara ikona, może też zamieńmy ją na coś innego?
Adam Paruszewski zaznaczył, że proboszcz spóźnia się na msze, a dzieci przygotowujące się do komunii odsyła do innych kościołów, bo nie ma czasu ich spowiadać.
– W 2014 r. pochowaliśmy moją mamę. Na umówioną godzinę przyszliśmy na plebanię, a księdza nie było. Pani sprzątająca powiedziała, że pojechał na zaproszenie do jakiejś szkoły. Ks. Zenon uratował wtedy sytuację – podkreślił A. Paruszewski.
Jak stwierdził, ksiądz przyjmuje opłaty za wypominki, intencje mszalne, ale ich nie czyta.
– Proboszcz pytany dlaczego, odpowiada, że się modli, ale w duchu. Bywa, że modli się za zmarłych w innych dniach niż było umówione – stwierdził prelegent. – Ksiądz nie przyjął 1 700 zł opłaty na komunię. Zbieranie od dziecka określonej sumy dla mnie dyskwalifikuje kapłana. Nich to będzie dar serca. Za śluby trzeba płacić w tej chwili ok. 2 000 zł. „Co łaska” zastąpiło twarde żądanie sumy. Widełki cenowe za miejsce na cmentarzu też zależą od od tego, jakim kto samochodem przyjedzie. Zaczynają się robić kosmiczne pieniądze. Dziś ludzie wpłacają księdzu i nie dostają żadnych potwierdzeń wpłaty. Cmentarz powinien z powrotem wrócić w ręce świeckie – dodał.
Według niego, kościół w Rybienku Leśnym pustoszeje, a parafianie jeżdżą do innych kościołów.
– Wielu parafian utraciło zaufanie do księdza Ledy. Nie jesteśmy wychowani, by atakować księdza, a raczej pogłębiać wiarę. Widząc ks. Ledę ja już z siebie wiary nie jestem w stanie wykrzesać. Proboszcz sięga chętnie tam, gdzie jest duża opłata. Państwo G. to jedna z biedniejszych rodzin w okolicy, a chciał od nich za chrzest 2 000 zł. W okolicznych parafiach ta opłata wynosi 150 zł.

„Nie bójmy się, ksiądz nie może być materialistą”
Marcin Ślubowski mówił m.in. o niefunkcjonującej od grudnia 2016 r. radzie parafialnej.
– Proboszcz nie chciał współpracować, bo rada zaczęła zgłaszać uwagi do jego poczynań. Rada nie mogąc znaleźć wspólnego języka z księdzem zaprzestała spotkań i one do tej pory się nie odbywają – zaznaczył. – Ksiądz w tej sytuacji jest odpowiedzialny sam za wszelkie działania. Rada powinna być spoiwem między księdzem a wiernymi. Jesteśmy za tym, by została powołana nowa rada i jej przewodniczący, tak by mogła współpracować z proboszczem, omawiać kwestie dotyczące kościoła, a przede wszystkim remontu.
Marcin Ślubowski krytykował brak polityki informacyjnej proboszcza – który zaprzestał prowadzenia strony internetowej (ostatnia zamieszczona informacja dotyczy wizyt duszpasterskich w styczniu 2017 r.), parafia nie istnieje też w mediach społecznościowych.
– Mało jest też informacji w prasie, bo ksiądz ich nie podaje. O innych parafiach ukazują się szerokie informacje, a o naszej zaledwie trzy linijki druku – stwierdził. – Powinniśmy coś zrobić, by ten kościół nadal tętnił życiem. Kiedyś ludzie z Wyszkowa przyjeżdżali do nas na msze. Nie bójmy się, ksiądz nie może być materialistą.
Kwestie techniczne dotyczące remontu kościoła omówił Rafał Parzuchowski. Zwrócił m.in. uwagę na fakt, że remont dachu został wykonany niezgodnie z projektem, a realizacja prac kosztowała znacznie więcej niż zakładano. Zebranych oburzył też fakt, że jak stwierdził R. Parzuchowski, ksiądz miał zapłacić z pieniędzy przeznaczonych na remont ponad 40 tys. zł za wynajęcie w jednym z lokalnych obiektów miejsc noclegowych dla wykonawców remontu kościoła.

„Uwaga, wchodzisz na własne ryzyko”
Łukasz Wojciechowski mówił o braku dostępności wiernych do kościoła.
– Kościół można oglądać podczas mszy, poza nią nie ma możliwości wejść, pomodlić się, powierzyć jakąś ważną sprawę, która być może wymaga tego, by nawiązać kontakt z ołtarzem. Teraz kościół i teren wokół są zamykane. Ani nie można się pomodlić w spokoju, ani kościoła pokazać znajomym, rodzinie – stwierdził. – Na furtce oddzielającej teren kościoła od plebanii jest tabliczka „uwaga, wchodzisz na własne ryzyko”. Związane jest to z tym, że znajdują się tam psy. Jest ich kilkanaście, kilkadziesiąt, ciężko zliczyć. Miałem okazję widzieć, co się dzieje w plebanii – 5 lat temu była wyremontowana, a panuje tam fetor, bo zwierzęta mieszkają wewnątrz. Własność parafii podlega niszczeniu. Na terenie plebanii jest kancelaria parafialna. Komu z państwa udało się tam być po mszy o 18.00? Potrzebowałem zaświadczenia, że mój chrześniak był tu chrzczony. Kilka tygodni trwało umawianie się, w końcu postawiłem ultimatum, że nie pójdę, póki nie dostanę zaświadczenia. Ksiądz sprawy załatwia w zakrystii i to te najpilniejsze, związane z pieniędzmi. Ksiądz nie jest obecny w konfesjonałach. Postępuje wygaszanie życia parafii.

„Zrobił prace po swojemu”
Przedstawienie stanowiska zajęło członkom komitetu niemal półtorej godziny. Oddali mikrofon zebranym, którzy mogli wypowiedzieć swoje zdanie.
– Każdy ma w sobie coś dobrego i złego. Pamiętacie wypadek Kasi, która straciła nogę. Pomyślałyśmy z córką, by zrobić zbiórkę dla niej w kościele. Ksiądz pozwolił i zaproponował, by córka przyszła na każdą mszę i powiedziała, na co pieniądze będą zbierane – stwierdziła jedna z mieszkanek. – To, co mi się nie podoba, to politykowanie. Mam żal o to, że w Boże Ciało dwa lata temu na czwartym ołtarzu ksiądz powiedział polityczne kazanie. Później komentował, że wyszli z niego ci źli, dobrzy zostali.
Zebrani w większości krytykowali księdza, dopytywali m.in. o możliwości poinformowania o jego poczynaniach prokuratury.
Dłuższe wystąpienie miał podczas spotkania Piotr Płochocki, który wprawdzie nie jest parafianinem, ale od kilku lat opracowuje monografię Rybienka Leśnego i Łochowskiego. Ok. dwa lata temu dowiedział się m.in. o pomyśle księdza pokrycia dachu kościoła blachą.
– To nie występek, ale zbrodnia na zabytku. Biorąc pod uwagę działalność konserwatorów, oczyma wyobraźni zobaczyłem kościół pokryty blachą. Informacja o pomyśle księdza była nieoficjalna, ale szybko zorganizowaliśmy grupę ludzi, którzy znają się na rzeczy, mają wykształcenie historyczne, których zdanie się liczy. Poszliśmy debatować z księdzem Ledą. Traktowałem go jak każdego innego księdza. Spotkanie trwało z półtorej godziny. Ksiądz wypowiedział może z piętnaście zdań, słuchając nas uśmiechał się, ale i tak robił swoje. Powiedział, że chciałby blachę, bo jest tańsza, ale podkreślił, że czeka na opinię jakieś pani z Politechniki i konserwatora zabytków. To było wiosną 2016 r. Latem zacząłem dzwonić do księdza. Powiedział, że według uzyskanej opinii musi być gont, a jak tak, to powinien być najdroższy – modrzewiowy – relacjonował P. Płochocki. – O takich sprawach trzeba było się dowiadywać gdzieś na forach internetowych. Podczas spotkania poprosiliśmy księdza, by informował o swoich zamiarach. Powiedział, że poinformuje. Ale wygląda na to, że była to propozycja dla niego mało realna do spełnienia, bo nie miał w nawyku informować. Cały czas robił swoje – dodał. – Poruszyłem też sprawę wymalowania frontu kościoła na różowo-żółty kolor. Ksiądz stwierdził, że to świątynne złoto. To symptomatyczne i pokazuje, jakie ksiądz miał mniemanie o wielu sprawach. Dowodził, że kolor zastosowany został w wyniku pomyłki, ktoś farbę kupił, ktoś pomalował i tak zostało. Z takim podejściem, jakie reprezentował ksiądz, sposób jego dalszego działania był do przewidzenia. W tej sytuacji macie państwo więcej do powiedzenia niż kiedykolwiek i możecie zrobić więcej niż kiedykolwiek. Ks. Leda zrobił prace po swojemu. Krzyż jest jak ze sklepu z dewocjonaliami.
Piotr Płochocki zachęcał parafian do angażowania się w przyszłość kościoła i zachowanie jego pierwotnego charakteru.
– Ks. Leda nie ma kompetencji komunikacyjnych, umiejętności organizacyjnych. Parafia, w której jest sam, będzie uwypuklać jego niedostatki. Jedyne zdanie, jakie wśród parafian w jego obronie usłyszałem to takie, to że trzeba szanować księdza, bo jest księdzem. W państwa interesie jest pozbyć się księdza Ledy jak najszybciej. Będzie to dobre i dla państwa, i dla kościoła – podkreślił.
Ks. Leda nie uczestniczy w otwartej dyskusji z parafianami. Komitet parafialny próbował zaprosić go także na niedzielne spotkanie, ale otrzymał z poczty zwrot listu z adnotacją, że adresat odmawia przyjęcia korespondencji. W Kurii jest także list, w którym komitet m.in. domaga się przyjęcia rezygnacji proboszcza, przywrócenia pierwotnego wyglądu prezbiterium, powołania nowej rady parafialnej, otwarcia kościoła na wiernych, rozliczenia księdza z jego dotychczasowej działalności.
J.P.

  • (fot. Justyna Pochmara)

  • (fot. Justyna Pochmara)

  • (fot. Justyna Pochmara)

  • (fot. Justyna Pochmara)




Komentarze

jak tak można
Dodane przez niezadowolony, w dniu 28.03.2018 r., godz. 17.10
Mój Boże. Jeden mały człowiek a tyle ...
do wiernych !!
Dodane przez Anonim, w dniu 28.03.2018 r., godz. 21.22
Jak wynika z zestawienia dotyczącego rozliczenia przy użyciu kart płatniczych,przygotowanego przez obecnego ministra środowiska Henryka Kowalczyka,od 16.11.2015 roku do 28.02 2018 roku.Łączna kwota przelewów rozdawanych przez byłego ministra nawet elektromonterom i robotnikom budowlanym (rozdał 100 kart) wynosi 1 milion 817 tysięcy 238.zł.Wydatki dotyczą sprzętu RTV,AGD i art spożywczych,elektronarządzia,usługi hotelowe...... Na takie wydatki wystawia się klientowi fakturę Vat i odlicza od podatku a nie szasta pieniędzmi państwowymi za przezwoleniem pis urzędasów.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta