Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Mamy prawo decydować o swoim szczęściu

(Zam: 08.03.2017 r., godz. 13.03)

– To książka, po której przeczytaniu człowiek zada sobie najważniejsze pytania – mówi o swojej debiutanckiej powieści urodzona w Wyszkowie, a związana rodzinnie z Pniewem i Rząśnikiem Ilona Gołębiewska.

Książka prestiżowego Wydawnictwa Muza będzie miała swoją premierę 29 marca. Autorka zdecydowała się też na publikację prequela (zawiera opis wydarzeń wcześniejszych niż zawarte w powieści). Wybrane jego części będziemy publikować w „Wyszkowiaku”. Pierwszą drukujemy obok. Ilona Gołębiewska zabiera czytelnika w świat kurpiowszczyzny, ludowości, chce go skłonić do refleksji. Zapewnia, że jej książka to opowieść, która niesie dużo nadziei.

„Powrót do starego domu” to nie pierwsza Pani publikacja, a jednak wyjątkowa, bo związana z bliskimi Pani miejscowościami – Pniewem, Wyszkowem, Pułtuskiem, Warszawą.
Ilona Gołębiewska
– Dla mnie jest to powieść wyjątkowa, ponieważ długo na nią czekałam. Musiało minąć wiele czasu, bym mogła dojrzeć do jej napisania. Jednak bezczynnie nie czekałam. Przez kilka lat pisałam różnego typu teksty dla dzieci i dorosłych. Były to bajki, baśnie, opowiadania, poezja. Podjęłam również pracę naukową, czego owocem są książki naukowe i kilkadziesiąt artykułów. Pisałam też książki obyczajowe, które są w przysłowiowej szufladzie i mam nadzieję, że szybko podejmę starania, by je wydać. Przez lata chodził mi po głowie pomysł napisania „Powrotu do starego domu”, Było to moje wielkie marzenie, które niestety, odkładałam na później. Trudno mi powiedzieć, dlaczego, ale myślę, że temat wydał mi się na tyle ważny, że nie potrafiłam przelać go na papier tak jak w przypadku innych powieści. Może też bałam się podejść do tego tematu, ponieważ dotyczył mnie i moich stron rodzinnych, wobec których mam wielki szacunek. Gdy miałam już ugruntowaną pracę zawodową, skupiłam się na pisaniu tej powieści. „Powrót do starego domu” napisałam ponad rok temu. Wysłałam tekst do wydawnictw, odezwało się kilka z nich. Szybko zapadła decyzja o publikacji. Jest to pierwsza część planowanej trylogii starego domu, być może zaskoczę czytelników również i czwartą częścią. Czas pokaże. Mogę teraz zdradzić, że mam napisane około 3/4 drugiej części. Pisanie to moja pasja, sposób życia i spełnienie marzeń.

Powieść dojrzewała więc w Pani długo.
– Kiedy byłam małą dziewczynką i przebywałam w Pniewie, to miejsce wydawało mi się niezwykłe. Takie było i jest nadal. Byłam zachwycona ludowymi strojami, obrzędowością, przywiązaniem do regionalnej kultury. Z wielkim zaangażowaniem obchodziłam uroczystości Bożego Ciała, Wielkanocy, święta Bożego Narodzenia, podczas których ta obrzędowość i ludowość się przejawiała. Dla 5-6-latki były to wielkie przeżycia z pogranicza czarów, magii, coś, czego nie było w innych miejscach. Pniewo było dla mnie początkiem mojej ogromnej pasji promowania kultury kurpiowskiej. Miałam wspaniałych dziadków, którzy pielęgnowali regionalną tradycję na co dzień. Zarażali mnie nią i uczyli bycia dumnym ze swojego pochodzenia. Babcia była hafciarką ludową, cały dom był pełen włóczki, muliny, kordonków, szarego płótna. Wieczorami siadała przy starym kaflowym piecu i wyszywała, haftowała serwetki i obrusy. Podglądałam ją i uczyłam się. Dziadek miał zacięcie literackie, pisał i opowiadał bajki. Miał ogromną wiedzę o książkach i godzinami potrafił opowiadać niezwykłe historie. Połączenie tych dwóch światów pokazywało małej dziewczynce, że jest coś takiego jak pasja i wielka miłość do regionu i tej małej ojczyzny, jaką są rodzinne strony. Pniewo jest ciągle miejscem dla mnie bardzo ważnym, do którego przyjeżdżam w każdej wolnej chwili. W Kuźni Kurpiowskiej jestem przynajmniej raz w miesiącu. Promuję ten region. W Warszawie i innych miejscach zawsze podkreślam, skąd jestem i kim jestem. Mówię o sobie, że jestem Kurpianką i staram się przekazać innym jak najwięcej informacji o swoim regionie. Myślę że wielu znajomych zaraziło się ode mnie pasją regionalizmu. Wielu z nich przyjechało do Pniewa, Wyszkowa, Pułtuska i zakochali się w tych miejscach. Przyjeżdżają tu wypoczywać ze swoimi rodzinami. Razem ze znajomymi wpadliśmy też na pomysł, by na Facebooku zrobić fanpage Pniewa. Ma już prawie 600 polubień. Piszemy o tradycji, zwyczajach, obyczajach, publikujemy zdjęcia, przysłowia kurpiowskie. Dzięki temu powstają nowe znajomości i kolejne pomysły. A jest ich bardzo dużo, na przykład mam w planach napisanie książki o Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie. To serce regionu i miejsce o szczególnej wartości
„Powieść do starego domu” to książka, w której duży nacisk kładę na promowanie stron rodzinnych, bo uważam, że są niezwykle atrakcyjne. Coraz bardziej widzę po znajomych, że doceniane są takie miejscowości. Są zachwyceni, że tak blisko Warszawy znajdują się tak piękne miejsca. I już wiedzą, że wystarczy przyjechać tu raz, by pojawiła się chęć ciągłych powrotów. I z tego jestem dumna najbardziej!

Czy w powieści znajdziemy prawdziwe wątki?
– Sam tytuł mówi o powrocie głównej bohaterki do starego domu. Alicja wychowała się w Pniewie, później ze względu na pewne wydarzenie musiała się z Pniewa wyprowadzić razem z rodzicami. Dużo się w jej życiu działo. Nie zawsze były to dobre zdarzenia, wiele razy musiała budować swój świat od nowa. Poznajemy ją w momencie, kiedy do Pniewa powraca. To w jej życiu początek nowych historii i znajomości, które sprowadzą na nią splot niezwykłych wydarzeń. Fabuła książki jest fikcyjna, ale wplotłam w nią jedno prawdziwe wydarzenie, które miało miejsce w Pniewie w maju 1944 r. Pniewska partyzantka została wydana przez zdradziecki donos. Wtedy aresztowano ponad siedemdziesięciu mieszkańców Pniewa, przystąpiono do przesłuchań. Gdy nie przyniosły żadnego skutku, pojmanych wywieziono do obozu przejściowego w Pomiechówku, a potem do nazistowskiego obozu zagłady Stutthof. W tej powieści jest postać Dziada, będąca nawiązaniem do tamtych wydarzeń. Nie chcę mówić o szczegółach, to ciekawy wątek, który chcę zachować dla czytelników.

Pani jednak, paradoksalnie, wybrała Warszawę na miejsce zamieszkania.
– Wybrałam Warszawę ze względów zawodowych, tu studiowałam, później zdecydowałam, że będę rozwijać się naukowo. Mam jednak pracę, która pozwala mi często odwiedzać rodzinne strony. W Pniewie nadal stoi stary dom po moich dziadkach, często tam jestem i tam piszę swoje książki. Powrót do starego domu jest stałym punktem w moim kalendarzu. I to się nigdy nie zmieni.

Czy Pani kariera naukowa w jakikolwiek sposób jest związana z pisaniem, literaturą?
– Zarówno w pisaniu, jak i w mojej pracy naukowej widzę jeden bardzo ważny wspólny obszar. Jest nim człowiek i jego życie. Zajmuję się pedagogiką, socjologią, psychologią. Jestem doktorem nauk społecznych w zakresie pedagogiki i pracuję z ludźmi w bardzo różnym wieku. Prócz pracy na uczelni, jestem wykładowcą na uniwersytetach trzeciego wieku, dodatkowo mam zajęcia z małymi dziećmi, młodzieżą, studentami. „Od przedszkola do seniora”, tak nazywam swoją pracę, obecność innych ludzi jest jej największą zaletą. Nie ma lepszego materiału na książkę niż doświadczanie pewnych sytuacji, obserwowanie ludzi i towarzyszenie im w wielu życiowych wyborach. Bardzo lubię słuchać ludzi, oni to dostrzegają i opowiadają mi swoje historie. Doceniam seniorów, lubię prowadzić z nimi zajęcia, mają do opowiedzenia wiele ciekawych anegdot. Dzielą się swoim doświadczeniem, mają potrzebę opowiadania.
Książka nie jest wzorowana na kimś, nie jest o mnie czy o moim otoczeniu, ale ludzie, których spotykałam w swoim życiu wpłynęli na pewno na jej kształt. Jestem osobą bardzo wrażliwą na drugiego człowieka. Jako pedagog uważam, że nie należy człowieka oceniać, bo nie wiemy, co za nim stoi. Mamy tendencję do oceniania ludzi, ale trzeba być ostrożnym. Staram się w człowieku dostrzec jego historię. Podczas zajęć ze studentami proszę ich, by w kilku zdaniach przedstawili się. Nie wyobrażam sobie, by była to po prostu grupa ludzi. Chcę wiedzieć co robią, kim są, czy mają rodziny itp. Myślę że to doceniają, nie czują się anonimowo. Wykorzystuję też literaturę w pracy z dziećmi – zajmuję się bajkoterapią i arteterapią. Uważam, że słowo ma olbrzymią moc – tę dobrą, ale też i złą. Wiem, że kilka słów może zburzyć świat człowieka. Jestem zdania, że dzieciństwo determinuje całe nasze życie, nasze wybory i podejście do drugiego człowieka. Dlatego słowo, mówione i pisane, jest czymś bardzo ważnym – o tym też mówią moje teksty.

Na jakiego czytelnika Pani liczy? Naturalne jest, że osoby z Pniewa, Wyszkowa, Warszawy, Pułtuska sięgną po tę książkę, by sprawdzić wątki związane z tymi miejscami. Kto jeszcze może się zainteresować tą powieścią?
– Sama sobie takie pytania zadałam pisząc tę książkę. Myślę, że jest ona dla osób, które mają w życiu swoje ważne miejsce. Stary dom jest szerokim pojęciem, nie musi chodzić o konkretny budynek, ale miejsce, gdzie się czujemy „jak w domu”. Dom to też ludzie, nie musi być to rodzina, chociaż zazwyczaj tak jest. Ludzie, z którymi nam dobrze, przy których możemy być sobą, mamy ich wsparcie i pewność, że nawet w gorszych chwilach będą blisko nas. Ta książka to opowieść, która niesie dużo nadziei. Jest o tym, że chociaż czasem dzieje się bardzo źle w naszym życiu i wydaje się, że nie damy rady, to zawsze jest nadzieja. Ta powieść pokazuje, że powrót do korzeni jest ważny – warto czasem coś rzucić, od czegoś odciąć, by zacząć od nowa. My się tego boimy, bo boimy się zmian, ale takie mocne cięcie może być początkiem czegoś dobrego.
To też opowieść o tym, że pewien styl życia pozwala uporządkować życiowe sprawy – nie chodzi o to, by sprowadzić się od razu na wieś. Mam na myśli spokojny, bardziej świadomy styl. Trzeba się zatrzymać, spojrzeć w lustro i odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytania. Czym jest dla mnie szczęście? Jak chcę, by wyglądało moje życie? Co jest dla mnie ważne? Od tego trzeba zacząć. Życie to czas i miejsce na sprawy najważniejsze. I to my mamy prawo decydować o swoim szczęściu.
Na pewno dla czytelników będzie bardzo atrakcyjny wątek regionalizmu. Bardzo mi zależy na promocji dwóch powiatów – wyszkowskiego i pułtuskiego. Mamy dużo do pokazania – jesteśmy regionem bogatym geograficznie i kulturowo. W książce w słowie od autorki zapraszam wszystkich czytelników do Pniewa, Wyszkowa, Pułtuska, by zobaczyli te miejsca i sami sobie wyrobili o nich zdanie. I by zawsze chcieli tu powracać.

Czy ma Pani już plany dotyczące promocji książki w naszej okolicy?
– 25 marca odbędzie się specjalne przedpremierowe spotkanie w Pniewie w Zespole Szkół im. Żołnierzy Armii Krajowej. W przygotowania jest zaangażowanych bardzo wiele osób, zapowiada się atrakcyjne spotkanie, na które już teraz wszystkich bardzo serdecznie zapraszam. Nieoceniona pomoc będzie ze strony Kuźni Kurpiowskiej i niezastąpionej pani Haliny Witkowskiej, która nieustannie nad wszystkim czuwa. Ponadto odbędą się spotkania autorskie w Wyszkowie i Pułtusku oraz innych miejscowościach. Szczegóły podam wkrótce. Teraz mogę jedynie zapewnić, że na gości czeka wiele chwil wzruszeń i na pewno przeniesiemy się w klimat starego domu. Zapraszam!

Pani książka skłania do życiowych refleksji?
– Na pewno jest to książka, po której przeczytaniu człowiek zada sobie najważniejsze pytania. Weźmie głęboki oddech i na chwilę się zatrzyma. Moim marzeniem jest, by każdy czytelnik „Powrotu do starego domu” znalazł w książce wątek, który uzna za nawiązanie do jego własnego życia. Bo właśnie na tym, moim zdaniem, polega literatura. Jest formą spotkania nie tylko z bohaterami i autorem, ale przede wszystkim z własnymi emocjami. Czasami wystarczy jedno słowo, by podjąć refleksję nad tym, kim się jest i jak wygląda nasze życie. To jest sedno literatury. Tego też życzę moim czytelnikom – by ta powieść dostarczyła im wielu niezapomnianych chwil i chociaż na moment przeniosła do Pniewa i do starego domu, gdzie zawsze czekają bliscy ludzie. Zapraszam czytelników na swoją stronę autorską www.ilonagolebiewska.pl, gdzie mogą przeczytać kilka ciekawostek o powieści „Powrót do starego domu” oraz przeczytać odcinki prequela „Wspomnienia ze starego domu”, które wprowadzają w klimat powieści. Mam też przygotowanych kilka niespodzianek.
Rozmawiała
Justyna Pochmara

Komentarze

Tak się hartowała nowa nentalność.
Dodane przez Anonim, w dniu 09.03.2017 r., godz. 10.13
Lista publikacji opartych na rodzimych korzeniach a także realizowanych na ich podstawie scenariuszy telewizyjnych czy radiowych jest liczna. Ze współczesnych przychodzi mi na myśl książka ,,Dom nad rozlewiskiem'' i Mazury. Sięgając do historii trudno nie wyliczyć niedzielnego, nadawanego w samo południe słuchowiska radiowego,, W Jezioranach''. Wcześniej byli ,,Matysiakowie'' ale to z ul. Dobrej w Warszawie. Na temat radiowej rodziny Matysiaków powstała nawet praca doktorska. A mnie się się marzy współczesne słuchowisko pisane praskim ,literackim Wiechem, który tak naprawdę pochodził z Woli. Felietony Wiecha we wczesnych latach mojej podstawówki publikował,, Expres Wieczorny''. Obecnie Wiech jest trudno dostępny nawet w wypożyczalniach. Przydałyby się wznowienia tytułu i promocje przeznaczone dla młodszych pokoleń. Bo kto dziś zna,może pamięta i wspomina. W praskiej bibliotece publicznej felietoniście poświęcono ekspozycję. Dialogi w dzielnicowym slangu Gieni to żywa historia powojennej , prawej strony Warszawy.Czy prawej? A tu już trzeba wsłuchać się w przewodnika. Lokalna historia przekazana w sposób literacki na różnych nośnikach jednoczy ludzi nie tylko skąd ich ród. Ludzie zmieniają miejsce zamieszkania, poznają historię nowych stron, wtapiają się w nią dzięki wysokiej kulturze , życzliwości, braku snobizmu mieszkańców.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta