Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 18 kwietnia 2024 r., imieniny Bogusława, Bogumiły



Nie przechodzę obojętnie

(Zam: 11.11.2015 r., godz. 10.13)

Udrzyn, wieś o ponad 800-letniej tradycji. Stąd tylko dziesięć minut piechotą do Bugu. Wokół Puszcza Biała. Przyroda, która daje spokój. Tutaj osiedlił się Piotr Dzięciołowski, dziennikarz, autor książek m.in. o koniach i ludziach.

Jego ostatnia – siódma pozycja opowiada o prof. Ludwiku Maciągu, malarzu, ułanie, honorowym obywatelu Miasta i Gminy Wyszków. Profesor też mieszkał w pobliżu Bugu – w Gulczewie, w którym malował, przyjmował gości i obcował z końmi.

Uczeń Mistrza?
Piotr poznał profesora w lipcu 2000 r. Wielokrotnie dyskutował z nim o sztuce, patriotyzmie, partyzantce AK-owskiej, fotografii, koniach, a nawet przedmiotach. Po śmierci prof. Maciąga narodził się pomysł napisania książki. Prace nad nią trwały kilka lat.
W książce „Nie był malarzem koni” (Rzecz o Ludwiku Maciągu) profesora wspominają ludzie, którzy znali go dobrze, nie tylko koledzy po malarskim fachu, studenci, miłośnicy sztuki, wielbiciele koni, ale i rodzina, sąsiedzi. Wyłania się postać wybitna.
– Obok takiego człowieka nie można przejść obojętnie, trzeba pisać – cytuje słowa Iwaszkiewicza na początku naszej rozmowy autor książki.

To Bajka, nie Bizonia!
Pijemy herbatę. Na poddaszu drewnianej chaty siedzi kot wypatrując czegoś przez okno. Jak się później dowiaduję: kot przybłęda… U Piotra Dzięciołowskiego jest jeszcze pies ze schroniska i koń z rzeźni.
– Ma na imię Bajka, bo w papierach miała okropnie – Bizonia – mówi mi o swojej dwudziestoośmioletniej klaczy, którą ma od piętnastu lat.
To był koń, który szedł na rzeź. Zbyt płochliwy do szkółki jeździeckiej, w hodowli nieprzydatny, bo nie może dać potomstwa. Po dziś dzień chodzi pod siodłem.
Udrzyńskie drogi są świetne do jazdy konnej, niedaleko Bug, masa lasów.
– Jest gdzie pojeździć, tędy biegnie szlak konny im. prof. Ludwika Maciąga, ciągnie się z Wyszkowa – mówi Dzięciołowski.
Konno zaczął jeździć dopiero w wieku 44 lat, ale to chyba jego największa pasja obok pisania i fotografowania, czym zajmował się przez ostatnie 40 lat.
– O jeździe konnej marzyłem od dziecka – przyznaje.
W opowieści przywołuje dorożkarza z koniem, który stał przed jego domem w centrum Warszawy. Potem, jako dziecko wyjechał za granicę.
– Bardzo bałem się, że jak wrócę, to nie będę chciał już jeździć – mówi.
Wrócił i nadal chciał, chociaż warunków ku temu nie było. A to masa pracy, m.in. w gazecie codziennej „Kurierze Polskim”, a to fotografowanie wydarzeń w kraju.

Konie zamiast polityków
Okazja do jazdy konnej pojawiła się dopiero, kiedy dziennik „Kurier Polski” zamieniono na tygodnik.
– W końcu miałem więcej czasu – mówi.
Po latach pracy w zawodzie fotoreportera, zamiast polityków zaczął portretować konie.
– Okazało się to nawet trudniejsze, ale przynosi więcej radości – przyznaje. – Czasem jest tak, że człowiek idzie fotografować konie i przez cały dzień nie zrobi żadnego zdjęcia – dodaje.
Prof. Maciąg często podkreślał, że koń jest najtrudniejszym obiektem w sztuce.
– Bardzo trudno jest go uchwycić tak, żeby to miało swój wyraz i jakąś głębię. Większość malarzy, którzy próbują malować konie, przemalowują je z fotografii. Łamią proporcje – ocenia Piotr Dzięciołowski.
Tak samo trudno jest zrobić zdjęcie koniom, bo bardzo łatwo je zdeformować. – No chyba, że jest to zamierzone, tak jak profesor Maciąg malował wielkie zady końskie, to jego idée fix – śmieje się autor książki o profesorze.
Na ścianach w domu w Udrzynie wiszą fotografie z wystaw Piotra – konie uchwycone w różnych momentach.
– Ciągle nie mam tego zdjęcia, które chciałbym mieć, ale jak już takie zrobię, to mogę się spakować – śmieje się fotoreporter.
– Są zdjęcia, z których jestem bardziej lub mniej zadowolony, ale wszystkie moje prace oceniam bardzo krytycznie – przyznaje.
W swoich publikacjach pisze m.in. o ludziach związanych z końmi, znanych aktorach, ludziach kultury.
– Fascynują mnie opowieści, głównie z planów filmowych – podkreśla. – Moje dwie książki są pełne anegdot filmowych związanych z końmi. Od dziecka lubiłem oglądać westerny, nawet najnudniejsze, ale tylko po to, żeby patrzeć na konie – dodaje.
Dzisiaj szuka tematów przede wszystkim dotyczących relacji człowieka z koniem.
– Najbardziej podobają mi się takie opowieści, w których samo bycie z koniem jest wartością, a jazda staje się drugoplanowa. Sam bardzo często idę do konia tylko po to, aby z nim pogadać, wcale nie muszę na niego wsiadać – mówi.

Nie tylko o koniach…
W trakcie rozmowy dociekam, dlaczego wybrał na bohatera swojej ostatniej książki właśnie prof. Ludwika Maciąga?
– Dobrze się znaliśmy. Profesor był arcyciekawą postacią: artystą, żołnierzem, partyzantem AK-owskim ze słynnego oddziału „Zenona”. Sprawiał zresztą wrażenie, jakby nigdy z tego wojska nie wyszedł – mówi.
W styczniu ukaże się ósma pozycja Piotra Dzięciołowskiego, tym razem dla bardzo młodego czytelnika, a opowiadająca o łączniczce Armii Krajowej.
– Czy można cię nazywać pisarzem? – pytam.
– Dla mnie pisarz to ktoś, kto tworzy fikcję literacką, tworzy postaci, a ja jestem dziennikarzem, który ma na koncie ileś tam książek – odpowiada.
Dziennikarzami byli też jego dziadek, matka, jej siostra, jego brat. Ojciec był współtwórcą „Expressu Wieczornego” i satyrykiem, m.in. jednym ze stałych autorów telewizyjnego „Wielokropka”. Dziennikarzem jest też syn Dzięciołowskiego.
Anna Róża

Zapraszam czytelników do zgłaszania osób, miejsc, historii z nad Bugu, o których warto rozmawiać, pisać, spraw, które trzeba ocalić od zapomnienia. Osoby, które chciałyby wspomnieć prof. Ludwika Maciąga czy zgłosić inne tematy, proszę o e-maile na adres: rozagruzji@onet.eu.

Komentarze

Koń ma
Dodane przez Anonim, w dniu 13.11.2015 r., godz. 11.48
duży łeb , zrozumi wszystko! To przyjazny wehikuł .Najtrudniejsza jest jazda na oklep, wtedy można trzymać się tylko grzywy. Porywa jak na stepie pierwotnie! Wtedy jest cudnie , tak naturalnie. Tego trzeba doświadczyć. A skoki przez przeszkody - super.Koń na przestrzeni wieków był przyspasabiany genetycznie do każdej roli , którą pełnił. Najpiekniejsze są araby! Historia też warta uwagi to kynologia. Chart polski ma korzenie orientalne niczym wielbłąd. Kto doświadczył kontaktu z tymi zwierzętami ten to rozumie. Miłość do zwierząt utrwalona jest pokoleniach we krwi, choćby się nie znali! Zwierzeta są lepsi niż ludzie!

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta