Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Liczy się fach w ręku…

(Zam: 03.09.2014 r., godz. 17.50)

Rozpoczyna się rok szkolny. Uczniowie w podstawówkach, gimnazjach i szkołach średnich wracają do szkolnych obowiązków. Jedni chętnie, inni mniej radośnie. Wraz z uczniami wakacje zakończyło sześćset tysięcy nauczycieli w całym kraju. Życzę wszystkim uczniom i nauczycielom wielu sukcesów w nowym roku szkolnym i jak najradośniejszego dotrwania do kolejnych wakacji.

W przyszłym roku matury będą jeszcze trudniejsze. Obserwując statystyki i widząc jak wielu młodych ludzi nie zdało w tym roku, aż boję się pomyśleć co będzie dalej. Z drugiej strony, może to i lepiej, że wreszcie po wielu latach dostrzegamy problem polskiej edukacji. W ostatnim okresie „naprodukowaliśmy” straszne ilości superwykształconej młodzieży. Rynek pracy, wstrętny i niewdzięczny, nie potrafi jednak docenić trudu włożonego w zdobycie wymarzonego wykształcenia. Zakłady fryzjerskie, bary, kawiarnie i kasy w marketach pełne są absolwentów wyższych uczelni. Pytanie tylko, po co? Odnoszę wrażenie, że także młodzi ludzie nie do końca czują sie dobrze, będąc zmuszanymi do pogoni za wykształceniem za wszelką cenę. Gigantyczna ilość lepszych, gorszych, prywatnych, państwowych uczelni spowodowała, że i pracodawcy przestali zwracać uwagę na papierowe dyplomy. Piszę to z całą odpowiedzialnością jako pracodawca, który przeprowadził setki, a może i tysiące rozmów kwalifikacyjnych. Dziś stosowane są specjalistyczne techniki wyboru pracowników. Pracodawcy przeprowadzają testy, gry, badania i wcale nie ocenia się umiejętności zdobytych w szkole. Podczas rekrutacji badane są predyspozycje pracowników, uwarunkowania osobowościowe, a przede wszystkim oceniana jest praca w grupie i umiejętność rozwiązywania problemów. Jednym słowem, pracodawcę interesuje dziś wszystko inne, a nie to, czego młody człowiek nauczył się w szkole. Bardzo ubolewam, że polska szkoła nie uczy pracy zespołowej. Nie potrafimy pracować w grupie, nie potrafimy rozwiązywać problemów. Mamy wielką wiedzę, całą głowę zaprzątniętą mądrymi rzeczami, tak jakby nie było Internetu – pełnej wiedzy dostępnej na wyciągnięcie ręki. Pierwszym krokiem do nauki rozwiązywania problemów był powrót matematyki na maturze. Matematyka jako królowa nauk z pewnością uczy radzenia sobie z zadaniami i zmusza do poszukiwania alternatywnych rozwiązań. Niestety, matury poszły tak sobie... W nowym roku szkolnym ministerstwo edukacji stawia na szkolnictwo zawodowe. Szkoły połączone z praktyczną nauką zawodu uważam za doskonały pomysł. Szczególnie szkoły średnie zawodowe, gdzie można zdobyć zawód jednocześnie nie zamykając sobie drogi do ewentualnych dalszych studiów. Bardzo się cieszę z nacisku na szkolnictwo zawodowe, które podupadło w ostatnim okresie. Brakuje nam fachowców w wielu dziedzinach. Potrzebni są ludzie, którzy mają fach w ręku i czują się z tym dobrze. W sejmie z grupą posłów pracujemy w specjalnym zespole ds. rzemiosła, którego jednym z głównych zadań jest wspieranie szkolnictwa zawodowego tak, by młodzi ludzie w czasie szkoły odbywali praktyki ucząc sie przyszłego zawodu od swoich mistrzów. Ważne jest, aby człowiek zdobywając zawód mógł później znaleźć pracę w swoim miejscu zamieszkania. To jest to, nad czym pracujemy i co dziś przełożyliśmy na priorytety edukacyjne rządu. Dziś już nikt nie patrzy na papiery. Liczy się to, co potrafimy. Prawdziwa wiedza, realne umiejętności, to czego szukają pracodawcy. Cieszę się, że coraz więcej szkół i uczelni prowadzi kierunki dopasowując się do potrzeb rynku pracy, a nie tylko do chwilowej mody.
Ten początek roku szkolnego to także siedemdziesiąta piąta rocznica wybuchu drugiej wojny światowej. Smutna rocznica obchodzona w cieniu konfliktu ukraińskiego tuż za naszymi granicami. Oby ten rok szkolny upłynął nam spokojnie.
Bartłomiej Bodio Poseł na SEJM RP

Komentarze

Dodane przez Inka (mała Inka), w dniu 06.09.2014 r., godz. 23.53
Wszyscy chcieliby mieć pracę biurową, najlepiej w budżetówce.
Dodane przez Kaliope, w dniu 07.09.2014 r., godz. 20.18
A zna pan przysłowie "najpierw minister a potem magister", wielu polityków nie ma podstawowej wiedzy kiedy siada na budżetowych stołkach.
Był pan Bodio w wojsku? Dużo gada, a czy pójdzie się z tą Rosją bić?
Dodane przez WD, w dniu 07.09.2014 r., godz. 22.16
Uroczyście oświadczam, że w przypadku napaści Rosji na Polskę stanę jako patriota w OSTATNIM szeregu do walki z najeźdźcą! W pierwszym atak na wroga przeprowadzać będą:, Tusk, Kulczyk, Solorz, Kaczyński, Schetyna, Niesiołowski, Chlebowski, Drzewiecki, Nowak, Kopacz, Macierewicz, Palikot, Kwaśniewski, Srul Boni, Kalinowski, Pawlak, Sawicki, Gertych i reszta Sejmu. - ich synowie, komornicy i prokuratorzy. Gdyby ci najwięksi patrioci z jakichś przyczyn nie mogli się stawić na polu walki a każda informacja skierowana do mnie w sprawie mobilizacji będzie przeze mnie ignorowana! Oświadczam, że nie mam zamiaru nadstawiać łba za: celebrytów , polityków, premierów, prezydentów, nieomylnego Palikota. Nie mam najmniejszej ochoty ginąć za komorników, prokuratorów, urzędników państwowych, straż miejską, ABW, CBŚ,CBA, ABC, CDE… i inne instytucje reżimowe, sędziów ich limuzyny, wille, konta w banku, kochanki. Nie zamierzam ginąć za płatne autostrady, zrujnowany system ochrony zdrowia, policjantów, fotoradary, podsłuchy. Na pewno nie zginę broniąc majątków Kulczyka, Solorza, właściciela SKOK-ów, prezesów banków. Więc już dzisiaj możecie mnie zamknąć a wcześniej - pocałować w ...
Wnukowie banderdytów, pokazują co potrafią
Dodane przez Desant Prawdy, w dniu 08.09.2014 r., godz. 12.21
Fragment reportażu z obozu dla uchodźców z Donbasu, w którym naoczny świadek, Galina Pyszniak opowiada o głośnym już incydencie z zajętego w lipcu przez ukraińskie wojska Sławiańska, gdzie został przybity do tablicy ogłoszeniowej 3-letni chłopiec. Galina Pyszniak: W centrum miasta znajduje się plac Lenina. Po jednej stronie jest burmistrzostwo. To jedyny plac, gdzie mogą być spędzeni wszyscy ludzie. Na placu zebrali kobiety - to dlatego, że nie ma już mężczyzn. Zostały tylko kobiety i osoby starsze. I to jest to, co jest nazywane publiczną egzekucją. Wzięli dziecko, 3-latka, małego chłopca. Miał na sobie majteczki i koszulkę. Przybili go, jak Jezusa, na tablicy ogłoszeń. Jeden z nich wbijał gwoździe, podczas gdy dwaj pozostali trzymali dziecko. A wszystko działo się na oczach jego matki. (zaczyna płakać) Przytrzymywali matkę, a ona patrzyła na to wszystko, co się działo -jak dziecko spływa krwią, krzyczy, płacze. A potem zrobili cięcia [na jego ciele], o tak [pokazuje rękami] - żeby dziecko cierpiało. Zniesienie tego widoku było niemożliwością. Ludzie tracili przytomność. A potem matka- po tym, jak dziecko cierpiało przez półtorej godziny i zmarło po tym wszystkim -zabrali matkę, przywiązali ją, nieprzytomną, do czołgu i przeciągnęli ją wokół placu trzy razy. A obwód placu ma jeden kilometr. Za: Julia Czumakowa (reporterka telewizyjna) Co na to nasi sympatycy banderytyzmu -Tusk, Piechociński, Kaczyński, Palikot? Hwała Herojam?
Dodane przez klawo, w dniu 08.09.2014 r., godz. 13.26
Bartek Bodio na gburmistrza. Kawka i lody będą za darmo.
Do desantu prawdy?
Dodane przez Kibic, w dniu 08.09.2014 r., godz. 15.50
Słyszałem o tej historii, ale jak dotąd nikt wiecej, absolutnie nikt jej nie podtwierdził, w ciągu 2 misięcy. Żadnych innych świadkow, żadnych innych dowodów, oprocz słów tej kobiety.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta