Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Niesamowity podróżnik, siostrzeniec Stanisława Łaneckiego

(Zam: 05.03.2014 r., godz. 16.49)

Kierownik wypraw do wielu odległych rejonów świata (m.in. Nepalu, Sudanu, Meksyku), nurek, instruktor jazdy off-roadowej Sławomir Makaruk („Makaron”), przez wielu najbardziej zapewne kojarzony z programu „Boso przez świat”, w którym Wojciech Cejrowski opowiada o egzotycznych zakątkach świata.

 
Sławomir Makaruk

W tym tygodniu przyjedzie do Wyszkowa jednak nie jako podróżnik, ale siostrzeniec Stanisława Łaneckiego, by wraz z innymi członkami rodziny odebrać odznaczenie pośmiertnie przyznane „Przelotnemu” przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Sławomir Makaruk lubiący raczej przygodę niż pokazywanie się publiczne parę razy pojawił się w „Boso przez świat” i to wystarczyło, by widzowie zaczęli go kojarzyć. To uczestnik, instruktor rajdu Camel Trophy, Malboro Adventure Team. Ostatnio wydał książkę „Auto w terenie. Podstawy jazdy 4x4". To, że pielęgnuje także niesamowite rodzinne historie odkrył szerzej niedawno – przypadkiem na stronie internetowej Marka Filipowicza (www.viscobar.cba.pl) natrafił na informację, że w depozycie burmistrza Grzegorza Nowosielskiego jest Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski przyznany „Przelotnemu” pośmiertnie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2009 r. przy okazji odsłonięcia w Wyszkowie pomnika poświęconego Żołnierzom Wyklętym. Na monumencie jest wymieniony m.in. Stanisław Łanecki, który m.in. dowodził akcją odbicia więźniów, żołnierzy niepodległościowego podziemia, z pułtuskiego więzienia w 1946 r. Podczas odwrotu został śmiertelnie ranny. Został pochowany w Długosiodle. Sławomir Makaruk skontaktował się z Markiem Filipowiczem i dzięki temu w miejskiej bibliotece 7 marca odbędzie się uroczystość przekazania odznaczenia rodzinie Łaneckiego.
Sławomir Makaruk opowiedział „Wyszkowiakowi” o Stanisławie Łaneckim, swojej niezwykłej rodzinie i sobie.

„Wyszkowiak”: Jak to się stało, że dojdzie do spotkania 7 marca w Wyszkowie?
Sławomir Makaruk: – To przypadek – w internecie trafiłem na informację o Stanisławie Łaneckim na blogu viscobar.cba.pl – szukałem informacji o mojej mamie, pojawiła się strona zawierająca takie samo nazwisko, zacząłem więc ją przeglądać. Oczywiście to nie jest tak, że nie wiedziałem o bracie mojej mamy. Na grób mojego wujka od dziecka jeździliśmy do Długosiodła. Od rodziny, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, w latach 60. i na początku 70., nie znałem szczegółów – słyszałem, że był wujek, który zginął w czasie wojny. Mniej więcej tyle wtedy można było mówić na ten temat. Z czasem dowiedziałem się, że to powojenna historia, że to byli żołnierze, którzy teraz zostali „odbarwieni”. Po wojnie uważani byli przecież za bandytów, taka była polityka, nastawienie społeczeństwa i nie było można mówić nic innego. Także u mnie w domu nie mówiło się w zasadzie nic na ten temat poza tym, że był i zginął w czasie wojny. Dopiero później stało się jasne o co chodzi, zacząłem dowiadywać się więcej, zacząłem wypytywać moją mamę. Niestety, w zeszłym roku miała udar i w tej chwili już nie mówi.

Prócz Pana mamy, które z rodzeństwa Stanisława Łaneckiego żyje?
– Moja mama jest najmłodsza. Żyje siostra Stanisława Łaneckiego we Wrocławiu. Najwięcej mogła opowiedzieć o nim jego siostra z Gdańska, która niedawno zmarła – bo była łączniczką z oddziałami, została zesłana do łagru, z którego wróciła po wojnie. Był brat, który zginął w Białymstoku – pod sam koniec wojny został rozstrzelany w więzieniu.

Pan zaczął odrywać historię „Przelotnego” jako dorosły człowiek?
– Kiedy byłem dwudziestolatkiem, mama zaczęła mi opowiadać. Urodziłem się w 1963 r. – w tych czasach w telewizji dominowali „Czterej pancerni i pies” i polityka mówiąca, że jedyna właściwa historia to była ta związana z wyzwoleniem przez Armię Czerwoną. To była „jedyna, właściwa, dobra” wersja, więc ja nawet nie wiedziałem, że jest inna. Dopiero później, kiedy byłem w liceum albo byłem jeszcze starszy, to wszystko zaczęło do nas, mnie i moich rówieśników, docierać, inaczej wszystko wyglądało, zaczęliśmy się dowiadywać, że było inaczej, zaczęliśmy szukać informacji. Wtedy dowiedziałem się o wszystkich tych organizacjach, które były po AK, które działały po wojnie, żołnierzach, których nazywano bandytami, bo takie głupoty nam do głowy wkładano. Mama mi opowiadała, ale ona też dokładnie wszystkiego nie wiedziała. Większość rzeczy, szczegółów dowiedziałem się z bloga Marka Filipowicza. Potem zacząłem przeszukiwać inne źródła. Wcześniej materiały ogólnie dostępne nie funkcjonowały, istniejące opracowania pojawiły się w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

Dopiero zaczynamy odkrywać tę historię, stąd pomniki poświęcone Żołnierzom Wyklętym, które są odsłaniane w ostatnich latach, m.in. w Wyszkowie. Ta historia jest zapewne w Pana życiu bardzo istotna.
– Oczywiście, że tak. W tej chwili to się nie przekłada na wzory postępowania, bo jestem dorosły, ale gdyby to wszystko wydarzyło się 30 lat wcześniej, to na pewno byłaby to bardzo istotna sprawa. Stanisław Łanecki to byłby dla mnie wzorzec osoby godnej naśladowania, tak jak są wzory przekazywane poprzez np. „Kamienie na szaniec”.

Proszę opowiedzieć o swojej mamie, wydaje się, że to niezwykła osoba, bo zajmowała się szybownictwem, konstrukcjami.
– Moja mama skończyła wydział mechaniczny, technologiczny i lotnictwa na Politechnice Warszawskiej, potem tam długo pracowała i była prócz tego pilotką Aeroklubu Warszawskiego, miała licencję na szybowce, samoloty, akrobacje, była trzecią kobietą w Polsce, a piątą kobietą na świecie, która dostała najwyższe odznaczenie szybowcowe – trzy diamenty. Moi rodzice poznali się jeszcze na studiach. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że tata był pilotem doświadczalnym i zginął w 1963 r. Mama wtedy przestała latać, zajęła się pracą czysto akademicką.

Wypadek ten zdarzył się w roku Pana urodzenia.
– Tata zginął kilka miesięcy przed moim urodzeniem. Mama wtedy powiedziała, że nie będzie latać, bo gdyby się coś z nią stało, to martwiła się, co będzie ze mną. Zajęła się tylko nauczaniem. Była na wydziale lotniczym, później na innych wydziałach Politechniki, pracowała tam aż do przejścia na emeryturę.

Życiorys Pana rodziców, jak i Stanisława Łaneckiego jest mówiąc ogólnie, odważny. Pan zajmuje się podróżami związanymi z ryzykiem. Ma Pan poczucie, że dostał Pan w genach tę odwagę?
– Moja mama chciała, żebym latał, ale mnie do tego nie ciągnęło, zająłem się nurkowaniem i niemu się poświęciłem, pracowałem przez piętnaście lat jako ratownik-ochotnik w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, potem latałem na śmigłowcach jako ochotnik w ratownictwie morskim. W mojej rodzinie od strony mamy dziadek był kawalerzystą, walczył z bolszewikami, myślę, że to było nastawienie, które rodzinie przekazał. Mama poszła w latanie, co było dziwne, bo wtedy latających kobiet były bardzo mało. Ja miałem zawsze ciekawość świata, której na szczęście nikt mi nie zabraniał mówiąc „nie rób tego, bo to jest niebezpieczne, coś ci się stanie”. Nie miałem żadnych zahamowań, zawsze mi pozwalano na różne dziwne pomysły, które później przerodziły się w zawód. Tak zostało do tej pory, choć dziś nie jest to już tak intensywne jak kiedyś. Ostatnio byłem w Indonezji na poszukiwaniach ludożerców, robiłem filmy, a planów mam oczywiście mnóstwo.

Czy Wyszków jakoś się Panu kojarzy?
– Kojarzy mi się zawsze z Długosiodłem. Rodzice „Przelotnego” mieszkali w Białymstoku, jeździłem tam niezliczoną ilość razy i zawsze się przejeżdżało przez Wyszków, to jedyne moje skojarzenie.

Prócz wspomnień, przekazów rodzinnych zachowały się materialne pamiątki po Stanisławie Łaneckim?
– Nie ma ich, być może są gdzieś w rodzinie, ale moja mama nie ma żadnych. Może jest kilka zdjęć, ale ciężko byłoby nawet odszukać, bo mama nie pamięta bardzo wielu rzeczy.

Czy Pan podczas spotkań publicznych, z czytelnikami, fanami podróży wspomina o historii rodzinnej, Stanisławie Łaneckim?
– Jestem trochę outsiderem i nie miałem jeszcze żadnych spotkań z czytelnikami, nigdy nie dążyłem do splendoru, ale chciałem działać. Dzięki „Boso przez świat” kilka razy pokazałem twarz. Dzięki temu parę razy miałem sytuację, kiedy ktoś mnie na ulicy zaczepiał i pytał, czy jak to jestem pan Makaron, co wywoływało we mnie zawstydzenie. Nie jestem do takich sytuacji przyzwyczajony, aczkolwiek jest to miłe na takim etapie, bo bycie celebrytą to zupełnie co innego, ale myślę, że w moim przypadku do tego nie dojdzie (śmiech). Pierwsze spotkanie mam mieć na wiosnę w Wyszkowie w związku z tym, że napisałem książkę o samochodach terenowych.
Rozmawiała
Justyna Pochmara

Komentarze

Dodane przez Lokis, w dniu 05.03.2014 r., godz. 18.09
Niesamowita historia, a pana "Makarona" znam właśnie z krótkich występów z programów Cejrowskiego.
Dodane przez Wlad, w dniu 05.03.2014 r., godz. 19.42
Sławomir Makaruk ma swój profil na Wikipedii. Naprawdę warto tam zajrzeć.
Dodane przez Asia, w dniu 05.03.2014 r., godz. 20.21
W papierowym wydaniu przy artykule znajduje się krótki tekst z fotografią Stanisława Łaneckiego. Przyglądając się tym zdjęciom, dostrzegam wyraźne podobieństwo obu panów. Niesamowita historia.
Dodane przez Królowa Bona, w dniu 05.03.2014 r., godz. 20.43
Asiu, o tym samym pomyślałam. Fryzura, wysokie czoło a i zapewne cechy niepokornego charakteru pan Sławomir podobne do swojego wuja. Dobrze, że odznaczenie będzie już we rękach najbliższej rodziny.
Chwała Bohaterom
Dodane przez Jacek, w dniu 05.03.2014 r., godz. 21.53
Należało już się trochę w tym depozycie. Wystarczy.
Dodane przez Zdzich, w dniu 05.03.2014 r., godz. 22.44
Z tym Makarukiem to wyszła niespodzianka, kto by się spodziewał? Mnie jeszcze zainteresowała postać jego matki szybowniczki. Odważna rodzina.
Dodane przez ..., w dniu 05.03.2014 r., godz. 23.37
Stanisław Łanecki to jedna z tragiczniejszych postaci podziemia antykomunistycznego. Młody 21 letni dowódca zakończonej pełnym sukcesem akcji, ginie podczas odwrotu wraz z nn mężczyzną. Cześć Jego Pamięci!
Viscobar
Dodane przez Marko, w dniu 06.03.2014 r., godz. 00.24
"...Na czele oddziału zbrojnego 25 listopada uwolnił z pułtuskiego więzienia kilkudziesięciu żołnierzy Polski Podziemnej. Sam ciężko ranny zmarł na rękach kolegów wycofującego się oddziału po udanej akcji. Był jednym z najmłodszych dowódców partyzanckich organizacji niepodległościowych po wojnie. W chwili śmierci miał zaledwie 21 lat. Ze względu na bezpieczeństwo zbrojny oddział kolegów przyniósł w nocy trumnę ze zmarłym pod kościół w Długosiodle. Wyszedł ksiądz, pomodlił się i poświęcił ciało. Został pochowany na miejscowym cmentarzu. Napis na krzyżu z brzozy zniszczyli funkcjonariusze komunistycznej władzy..."
Dodane przez Wyszków, w dniu 06.03.2014 r., godz. 13.41
Po niemal pięciu latach Krzyż trafi w ręce najbliższej rodziny. W ten sposób zamknie się pewien etap historii. Cześć Jego Pamięci!
Dodane przez O.N.A., w dniu 06.03.2014 r., godz. 14.17
W Wyszkowie za niewygodną prawdę politycy składają donosy w prokuraturach, nasz bohater Łanecki rozbijał więzienia ratując ludzi zamkniętych tam przez czerwone szuje!
Hipokryzja
Dodane przez Zdzich, w dniu 06.03.2014 r., godz. 16.06
Kto całe życie ciągał się za lokomotywą, zawsze już będzie mieć ten pociąg do ślizgania się po najmniejszej linii oporu. Nie kupuję tego.
Dodane przez Marko, w dniu 06.03.2014 r., godz. 17.00
Zachęcam do zapoznania się z historią "Przelotnego" na blogu viscobar.cba.pl. Wierzę, że nastaną jeszcze czasy, kiedy akcja odbicia więźniów w pułtuskiego więzienia zostanie zekranizowana. Materiał na film pierwsza klasa! Zachęcam do udziału w piątkowych uroczystościach. Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych wciąż trwa!
Dodane przez Iza, w dniu 06.03.2014 r., godz. 19.44
Las jest i Pułtusk z dawnym rynkiem jest. Są zabudowania dawnego więzienia i kościół w Długosiodle, pod który przyniesiono ciało "Przelotnego". Przystojniak do roli Łaneckiego też się znajdzie. Świetny pomysł, i nie potrzeba na to kosmicznego budżetu. Pozdrawiam.
Dodane przez Pipi, w dniu 06.03.2014 r., godz. 20.15
Pan Makaruk kręci przecież filmy, dokumentalne co prawda, ale zawsze to jakiś punkt wyjścia :) pozdrawiam. Niesamowita wyszła z tego historia. Nie potrzebujecie do obsady sanitariuszki?
Dodane przez Sąsiad, w dniu 07.03.2014 r., godz. 08.09
W Pułusku od czasu do czasu trenują chyba inscenizację napadu na więzienie. Już jest kolejny krok do przodu. Grupy rekonstrukcyjne są.
Dodane przez Zołza, w dniu 07.03.2014 r., godz. 14.01
Tylko żeby zrobić to w bardziej zaawansowanej technice niż pierwszy odcinek historii o LO.
Dodane przez Marko, w dniu 07.03.2014 r., godz. 20.12
Nowe i mało znane fakty wciąż wychodzą na światło dzienne. Dzisiejsze spotkanie poszerzyło moją, i nie tylko, wiedzę o kilka istotnych szczegółów... Członkowie rodziny "Przelotnego" wyjechali z naszego miasta pełni pozytywnych wrażeń, jak sami przyznali - nie spodziewali się aż tak miłego przyjęcia oraz ciepłej atmosfery podczas spotkania. Prosili jeszcze raz wszystkim obecnym podziękować za pamięć, co niniejszym czynię. Dziękujemy.
Dodane przez Marek Głowacki, w dniu 07.03.2014 r., godz. 20.42
Dotarcie do rodziny Stanisława Łaneckiego i przekazanie jej odznaczenia, które przyznał nieżyjący już prezydent Lech Kaczyński 5 lat temu to wspaniały przkład na to, że dokładane są kolejne kamyczki do mozaiki pamięci Żołnierzy Niezłomnych. Ta praca trwa i ma takie sympatyczne i wzruszające epizody, jak to spotkanie w bibliotece. Było ono bardzo ciekawe ze względu na obecność świadków tamtych czasów. Niejako przy okazji historia akcji odbicia polskich patriotów z ubeckiego więzienia w Pułtusku w 1946 roku dotrze do wielu osób.
Dodane przez Królowa Bona, w dniu 07.03.2014 r., godz. 22.19
Obserwuję wspaniały proces, gdzie jasno sprecyzowany jest wróg powojennej Polski. Dziś właśnie pierwszy raz od czasów "upadku" komuny ten wróg znowu podnosi łeb. Wydarzenia na Ukrainie każą mi ze zdwojoną energią zapoznać się naszą prawdziwą historią. Nie można do końca polegać na naszym rządzie, to co przez lata obstawiali zupełnie nie trafiło. Obyśmy nie zostali przez to z ręka w nocniku.
do Królowej Bony
Dodane przez Marek Głowacki, w dniu 08.03.2014 r., godz. 08.26
To co się dzieje na Ukrainie jest dla nas bardzo ważne. Oczywiście rzucającą się w oczy sprawą jest indolencja polskich władz. Kiedy Lech Kaczyński nazywał jasno te zagożenia, które dziś się realizują to był opluwany i wyszydzany. M.in przez obecnie urzędujacego prezydenciunia III RP. Tę kampanię nienawiści opisał w książkach "Przemysł pogardy" Sławomir Kmiecik z którym niedawno organizowalismy spotkanie w bibliotece. Przypominam, że w 2008 roku padły słowa Kaczyńskiego, ze dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Polska. Od tego czasu minęło 6 lat straconych dla narodowej sprawy, popnieważ rządzą nami małe prymitywne cwaniaczki, dla których najważniejsza jest ciepła woda w kranie.
Dodane przez Jasza, w dniu 08.03.2014 r., godz. 09.55
I trudno się z tym nie zgodzić panie Marku pomimo tego, że jak obok napisałem, nie wszystkie poczynania Lecha Kaczyńskiego w sprawach wschodnich do mnie przemawiają. Najgorsze jest jednak to, że daliśmy się ograć wewnętrznie przez gang nastawionych na zysk cwaniaczków.
Dodane przez Jan4P, w dniu 08.03.2014 r., godz. 11.30
Na Ukrainie niepokoi również fakt banderyzmu, a w Polsce fakt wycofania artykułu na ten temat ks. Isakowicza-Zalewskiego w Gazecie Polskiej.
Dodane przez Kowal-ski, w dniu 08.03.2014 r., godz. 12.12
Obserwuję sprawę i też uważam, że nie można pomijać faktów dojścia banderowców do władzy na Ukrainie. Wychodzi na to, że sowietyzm zastąpiony zostanie banderowskim faszyzmem. Jaką w tym wszystkim szansę dla Polski widzi GP?
Dodane przez Jacek, w dniu 08.03.2014 r., godz. 18.42
Takich spotkań nigdy nie jest za dużo. Podsumowując wyszkowskie obchody Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych przyznać trzeba, że było wyjątkowo. Dobry to prognostyk, ludzie się budzą.
Dodane przez Jątek, w dniu 09.03.2014 r., godz. 08.49
Czy wiadomo kiedy będzie to spotkanie i czy Cejrowski też wpadnie?
Dodane przez Asia, w dniu 09.03.2014 r., godz. 11.04
Widziałam stronę Pana Makaruka na Wikipedii, ma tak pasjonującą przeszłość, że nie będzie mu potrzeba wspólnika. Zachęcam do zapoznania się z jego osoba, a sami się przekonacie. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na wiosenne spotkanie.
Dodane przez Zołza, w dniu 09.03.2014 r., godz. 17.08
Tarpanem po Meksyku! Wyczytałam w wiki. Nysą po Sudanie...
Dodane przez ..., w dniu 09.03.2014 r., godz. 18.31
Ale żeby na takim spotkaniu nie było nikogo z Klubu Gazety Polskiej z Wyszkowa, a był przedstawiciel z Łochowa to dziwne.
Dodane przez Anonim, w dniu 09.03.2014 r., godz. 21.55
Klub GP Wyszków reprezentował sam szef Marek Głowacki.
Dodane przez Kong, w dniu 10.03.2014 r., godz. 18.03
A Piłsudczyków wyszkowskich w tej sprawie to jaka jest orientacja?
Dodane przez Alex, w dniu 10.03.2014 r., godz. 19.34
Bocian jest Piłsudczykiem. A dawniej komunistą.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta