Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 27 kwietnia 2024 r., imieniny Teofila, Zyty



Miłośnik gier komputerowych i artysta

(Zam: 04.09.2013 r., godz. 10.30)

Dwudziestojednoletni Mateusz Nasiadka to człowiek o wielu zainteresowaniach, pasjonat gier komputerowych, wokalista, z zawodu barman. Charakteryzuje się niezwykłą dojrzałością i ciekawą osobowością. Obala stereotypy i na własnym przykładzie ukazuje rówieśnikom, że dla chcącego nie ma nic trudnego.

„Wyszkowiak”: Kiedy po raz pierwszy zagrałeś w jakąś grę i jaka to była?
Mateusz Nasiadka: - Nie jestem tego do końca pewny, ale był to chyba Croc 2, którego zaprezentował mi po raz pierwszy kolega, mieliśmy wtedy może po 9 lat. Barwna i przyjemna, zręcznościowa platformówka, która od razu wciągnęła mnie w niesamowity świat gier komputerowych.

Ile czasu poświęcasz temu zajęciu?
- Ostatnio niedużo, bo mam go niewiele. Pracuje w klubie Mozi jako barman/kelner, potem dom, codzienne sprawy bardzo mnie absorbują toteż bywa, że nie mam chwili na wyjścia ze znajomymi. Jednak każdego dnia wieczorem staram się przysiąść chociaż na moment do mojej ulubionej gry, bardzo mnie to odpręża. Kiedy byłem młodszy, potrafiłem cały swój wolny czas spędzać na graniu, nawet dziesięć godzin dziennie i więcej.

Jakie są korzyści z grania w gry komputerowe? Co Ci daje ta pasja?
- Jest to rozrywka, która rozwija myślenie, refleks czy zwykłą wyobraźnię, nie wspominając już o współzawodnictwie tak popularnym w ostatnich latach. Gry na pewno działają na mnie uspokajająco i są wspaniałą rozrywką. Staram się oczywiście grać w takie, w których nieprzerwanie trzeba się kontrolować, czyli cały czas używać własnego myślenia, a to również rozwija.

Jaki rodzaj gier najbardziej Cię interesuje i dlaczego?
- MMORPG (rodzaj gier komputerowych RPG, w których duża liczba graczy może grać ze sobą w wirtualnym świecie – przyp. red.). Moim zdaniem, akurat ten gatunek gier pozwala nam najbardziej oderwać się od otaczającej nas rzeczywistości i przenosi nas w zupełnie inny rozbudowany świat. Tam każdy gracz tworzy swój niepowtarzalny wygląd i zaczyna pisać swoją własną historię. Każdy z napotkanych na drodze bohaterów opowiada nam cząstkę własnej przygody w świecie, który rządzi się odmiennymi od ludzkich prawami. Właśnie dlatego moją ulubioną grą jest World of Warcraft.

Jesteś jednym z pomysłodawców turnieju League of Legends, który odbył się 27 lipca w hali sportowej Wyszkowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, jak zrodziła się ta idea?
- Pewnego dnia spotkałem się z moim przyjacielem Adamem Pawlińskim. Do głów przyszedł nam pomysł rozpoczęcia jakiejś nowej inicjatywy w naszym mieście. Początkowo było to morze różnych dziwnych propozycji, lecz w pewnym momencie pomyśleliśmy „zaraz, przecież w Wyszkowie nie ma e-sportów”, tak bardzo nam przecież bliskiej formy rozrywki. Od razu przyszła nam na myśl gra, która zdobywa największą popularność w ostatnich latach na całym świecie i rzesza jej zwolenników wciąż rośnie, czyli LoL. Zadzwoniliśmy do naszego kolegi – Aleksandra Gardockiego, którego poprosiliśmy o pomoc w stworzeniu tego przedsięwzięcia, no i zaczęło się. Stworzyliśmy wydarzenie na facebooku, aby zobaczyć ilu zainteresowanych zbierzemy. Z dnia na dzień byliśmy coraz bardziej zszokowani liczbą przybywających osób, a kiedy przedstawiliśmy nasz projekt burmistrzowi Grzegorzowi Nowosielskiemu, który tak ochoczo zgodził się patronować temu wydarzeniu, przeszło to nasze najśmielsze oczekiwania. Potem to już poszło. Włożyliśmy w to wiele swojego czasu i pracy, ale opłaciło się.

Jak sobie to wszystko wyobrażałeś i co się minęło z Twoimi oczekiwaniami podczas organizacji wydarzenia?
- Na początku, gdy powstał pomysł, byłem niesamowicie przejęty i podekscytowany wszystkim. Z upływem dni zaczęło przybywać obowiązków związanych z turniejem oraz spraw, które trzeba było do niego załatwić, przekonaliśmy się, że taka organizacja nie jest wcale prosta i kosztuje wiele czasu. Mnóstwo pracy trzeba włożyć w taki event, nawet nie jestem w stanie opisać, jak niesamowicie taka organizacja absorbuje człowieka. Jednak bardzo cieszyliśmy się z tego, co robiliśmy. W pewien sposób nas to napędzało i dawało motywację do działania.

Jak myślisz, co dobrego wniosło to wydarzenie w życie każdego z was?
- Od przekazywania młodym ludziom e-sportowego klimatu oraz pięknego współzawodnictwa w duchu sportu, aż chociażby do prywatnej satysfakcji i tego, że się dokonało czegoś pięknego, że zbudowaliśmy to własnymi rękami, i że na tym się nie zakończy. Mamy satysfakcję i chęć tworzenia nowych wydarzeń tego typu, chciałbym żeby nasze miasto czynnie przyczyniało się do popularyzacji e-sportów.

Nie sądzisz, że lepiej byłoby promować rozrywkę ruchową? W końcu dzisiejsza młodzież wystarczająco dużo czasu spędza w domach przed komputerami, aktualnie staje się to wręcz problemem.
- Rozrywkę ruchową również mamy w planach promować, ale przede wszystkim trzeba pokazać ludziom, że ci, którzy siedzą w domach przed komputerami też coś potrafią, potrafią współzawodniczyć i cieszyć się tym tak samo jak sportowcy trenując swoje ukochane dyscypliny – bo przecież rodzajów gier też jest mnóstwo.

Wiem, że gry komputerowe to tak naprawdę druga w kolejności Twoja wielka pasja, co jest na pierwszym miejscu?
- Muzyka, a konkretnie śpiew. Już od jedenastu lat trenuję swój głos pod okiem nieocenionej nauczycielki, pani Ireny Zdunek. Występowałem już na wielu festiwalach w Polsce oraz miałem przyjemność i zaszczyt reprezentować nasze miasto i kraj na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki i Tańca „Weszpremskie Igrzyska” w Weszprem na Węgrzech, skąd przywiozłem srebrny medal.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
- Od małego uczyłem się gry na wielu instrumentach, ale nie robiłem szczególnych postępów, dlatego moja mama postanowiła zapisać mnie na zajęcia wokalne (wtedy jeszcze w Klubie Piosenki) prowadzonym właśnie przez panią Irenę Zdunek. Na początku byłem bardzo przestraszony, ale szybko przyzwyczaiłem się do śpiewających ludzi i do bardzo miłej, rodzinnej atmosfery. Z czasem śpiew stał się właśnie moją pasją, teraz nie widzę już życia bez tego.

Jaki jest Twój repertuar?
- Mój repertuar obejmuje przede wszystkim piosenki z minionego wieku, ale jestem otwarty na każdy rodzaj muzyki i lubię wyzwania. Zazwyczaj śpiewam covery, w kwestii własnych tekstów jestem bardzo krytyczny, więc lądują one w szufladzie.

Kogo byś nazwał swoim idolem?
- Seweryna Krajewskiego. Wywarł na mnie niesamowity wpływ, marzeniem dla mnie jest współpraca z nim. Również Czesław Mozil, jego twórczość jest dla mnie czymś ważnym, szalenie mi się podobała od samego początku. Reszta idoli, niestety już nie żyje, ale chwała im za to, co pozostawili po sobie dla przyszłych pokoleń słuchaczy. Mówię tutaj przede wszystkim o Jacku Kaczmarskim, Marku Grechucie, Czesławie Niemenie i innych artystach, którzy tworzyli w minionym wieku.

Co masz w planach i o czym marzysz?
- W planach mam kolejny wyjazd na festiwal do Węgier. Planuję również zrobić coś we współpracy z moimi kolegami i koleżankami artystami. Moim marzeniem jest wystąpić na którymś z wielkich polskich festiwali np. w Opolu. Byłaby to dla mnie wielka radość i zaszczyt być tam, gdzie wszystkie sławy polskiej piosenki sprzed lat. A inne moje marzenie związane z muzyką już się urzeczywistnia. Chcę dzięki piosence przekazywać ludziom siłę, energię, chęć do życia czy dodawać im otuchy, bo to właśnie, moim zdaniem, jest celem tworzenia muzyki i śpiewania.

Rozmawiała
Paulina Dąbrowska

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta