Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 24 kwietnia 2024 r., imieniny Grzegorza, Horacego



Życie poświęcone innym

(Zam: 29.02.2012 r., godz. 13.35)

Odszedł Henryk Jezierski, pedagog, harcerz, pasjonat turystyki, ceniony i lubiany nauczyciel. Odszedł, ale pozostał w pamięci wielu osób, które spotkały go na swej drodze. Jak powiedział Krzysztof Dąbrowski, „pozostawił ciepły i trwały ślad w sercach”.

W mszy pogrzebowej, która odbyła się 16 lutego w kościele św. Idziego w Wyszkowie, licznie uczestniczyli koledzy, przyjaciele Henryka Jezierskiego, jego byli uczniowie, harcerze. Ks. Adam Luberski rozpoczynając nabożeństwo, postawił pytanie – czy można pokonać śmierć? Obecność tak wielu osób, żegnających prof. Jezierskiego, jest w pewnym sensie już odpowiedzią. Człowiek w swym materialnym wymiarze odchodzi, zostaje jego dobro i osiągnięcia, nadal istnieje w pamięci i sercach. Dyrektor CKU, Krzysztof Dąbrowski, jako motto swojego pożegnania zaproponował myśl – „Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia”. Przypomniał o wielkiej sympatii, jaką darzyli profesora uczniowie, a którą zaskarbił sobie swoją osobowością i szacunkiem, którym darzył młodych ludzi.
– Będziemy zawsze cię pamiętać – mówił. – A teraz, kiedy twoja ziemska wędrówka znalazła swój kres, nie mówimy „żegnaj przyjacielu”, lecz „do zobaczenia”.
W mszy uczestniczyli harcerze z hufca ZHP w Wyszkowie, na czele którego stał Henryk Jezierski, jeszcze do września 2011 r. przewodniczył komisji stopni instruktorskich. Pożegnanie w imieniu harcerzy wygłosiła komendant Katarzyna Stańczyk. Zapewniła, że pamięć o nim nie zostanie zatarta, pozostanie wzorem wychowawcy i opiekuna.
– Spotkamy się przy innym ognisku, w inną noc, czuwaj! – powiedziała.
Harcerze w hołdzie druhowi zaśpiewali „Modlitwę harcerską”. Henryk Jezierski został pochowany na miejskim cmentarzu w Wyszkowie.
Karierę nauczycielską rozpoczął w 1962 roku w Szkole Podstawowej w Rybnie. W latach 1963-1974 pracował w Szkole Podstawowej w Kręgach. Kolejne lata 1974-1976 to praca w Zespole Szkół Zawodowych w Wyszkowie. Od roku 1976 do 1990 pracował w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Wyszkowie, początkowo jako nauczyciel, a od 1982 do 1990 r. – wicedyrektor. Był wielkim społecznikiem i pasjonatem sportu rowerowego. Organizował liczne rajdy piesze i wycieczki dla młodzieży szkolnej. Szczególnie ulubionym miejscem, do którego chętnie udawał się na wycieczki z młodzieżą, były polskie Tatry. W kronice szkoły jest wiele pamiątek w postaci fotografii, wpisów z wycieczek, które zorganizował. Za swoją wzorową i wieloletnią pracę był wiele razy odznaczany i nagradzany. Spośród wielu odznaczeń można wymienić: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi, Srebrny Krzyż Zasługi, Medal Komisji Edukacji Narodowej (najwyższe odznaczenie w resorcie oświaty).

E.E.

Wspomnienie o Henryku Jezierskim

Jerzy Sasin, wicedyrektor ZS nr 3, nauczyciel CKU
Mój pierwszy kontakt z H. Jezierskim miał miejsce w 1986 r., kiedy rozpocząłem pracę w CKU. Pamiętam, jak nieśmiało wchodziłem do sekretariatu, a za mną ktoś poklepał mnie po ramieniu ze słowami: „No proszę, proszę młody człowieku, wchodź, w czym możemy pomóc”. Był człowiekiem życzliwym i otwartym, którego zawsze można było o wszystko zapytać, porozmawiać i nawet najbardziej trywialne pytania młodego pracownika zawsze były potraktowane poważnie. Nigdy nie zbył zdawkową odpowiedzią, ani też nie zdarzyło się, żeby powiedział: „nie mam czasu”. Poza tym, że był dobrym zwierzchnikiem, był też dla mnie – mimo sporej różnicy wieku – wspaniałym kolegą. Zdarzało się, że po pracy przypadkowo w pokoju nauczycielskim wywiązywała się chwilowa rozmowa, która potem trwała nawet godzinę czy dwie. Był człowiekiem oczytanym, mającym szerokie horyzonty wiedzy, najbardziej lubiłem namawiać go na rozmowy o historii, która była jego konikiem. Znał mnóstwo ciekawostek, których w ogólnie dostępnych źródłach ze świecą trudno byłoby znaleźć. Jego przejście na emeryturę nie spowodowało zerwania kontaktów. W dalszym ciągu był dość częstym gościem w naszej szkole, przez pewien czas jeszcze jako nauczyciel na części etatu, a potem również byliśmy mu radzi, jak po zajęciach wpadał do nas towarzysko.

Adam Michał Mickiewicz, wicedyrektor i nauczyciel ZS nr 3
Henryka Jezierskiego poznałem w 1990 r., gdy był jednym z tych, którzy ciepło przyjęli mnie w wyszkowskim CKU. Od wielu lat miałem (na jego prośbę) przywilej zwracania się per „ty”, choć dzieliła nas różnica wieku oraz niewątpliwie doświadczeń życiowych i dorobku. Z dumą mogę określić nasze relacje jako życzliwą znajomość, a nawet przyjaźń.
Z licznych rozmów wiem trochę o jego kolejach życiowych. Pochodził z ziemi podlaskiej z włościańskiego rodu, który w nazwisku nosił wspomnienie tradycji szlacheckiej. Syn uczestnika wojny bolszewickiej, urodzony „roku pamiętnego” 1939. Nadawał tej szkole specyficzny styl. Uczniowie cenili go za życzliwość i ludzkie podejście do historii oraz młodzieńczych spraw i potrzeb. W szkole szczególne zasługi miał w momencie nadawania jej imienia Jana Kochanowskiego. Kolejne roczniki młodzieży zarażał miłością do gór – w Tatry jeździł zapamiętale zarówno z uczniami, jak i prywatnie. Jego ulubioną bazą wypadową był ośrodek wczasowy niedaleko stacji kolejki linowej na Kasprowy w Kuźnicach. Do końca życia kultywował harcerskie tradycje i wspomnienia licznych akcji, obozów i osób, które wówczas poznał. Z jego osobą wiąże się chyba najlepszy okres w dziejach wyszkowskiego harcerstwa. Specyficznym rysem jego aktywności były wyjazdy rowerowe; na rowerze widywano go w bliższych i dalszych zakątkach. Pewnie niewielu znało jak on rowerowe ścieżki i dróżki leśne okolic Wyszkowa. Podziwiałem jego życzliwość dla innych, brak poczucia zazdrości wobec ich osiągnięć, ciekawość świata, natury i historii oraz pogodne znoszenie przeciwności losu, w tym trudnych doświadczeń choroby, które były w ostatnim czasie udziałem jego i jego rodziny.

Jan Kalbarczyk, nauczyciel CKU
Henryka Jezierskiego poznałem na początku lat 70. ubiegłego wieku. Posiadał ogromną wiedzę historyczną, był pasjonatem turystyki górskiej i rowerowej. Każdego roku szkolnego organizował wycieczki młodzieży w polskie Tatry. Znajomością szlaków górskich zarażał uczniów, dla których był życzliwy, ale i wymagający. Po przejściu na emeryturę nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń, tak to ja odczuwałem. Kroczył drogą prawdy, stawał po jej stronie. Wybitna znajomość historii pozwalała mu przekazywać młodzieży wydarzenia, oparte na faktach. Był szanowany przez młodzież szkolną, środowisko nauczycielskie. Był doskonałym pedagogiem, dyrektorem, przede wszystkim wrażliwym człowiekiem. Jego optymizm nie opuszczał go do ostatnich dni życia. Kochał Tatry i Zakopane. Przed każdym wyjazdem, a było ich kilka w ciągu roku, zapoznawał z realiami gór. Mówił: „jedziemy tam nie po to, żeby przebywać w hotelu i spacerować po Krupówkach czy Gubałówce, ale po to, żeby wędrując szlakami górskimi, podziwiać przyrodę i piękno Tatr”. Pamiętam pierwszy wyjazd z Henrykiem, to był maj, koniec lat 80., przejazd pociągiem do Zakopanego , zakwaterowanie w Kuźnicach w „Energetyku”. Wybierał to miejsce z uwagi na cenę i dlatego, że zaraz po wyjściu z hotelu wchodziło się na szlaki, prowadzące m.in. na Kasprowy, Giewont, Nosal. Trasę wybierał po konsultacji z kadrą nauczycielską i młodzieżą. Na przełęczach z lornetką obserwował góry, a uczniowie otaczali go i słuchali z ogromnym zainteresowaniem, on cieszył się i poklepywał ich po plecach. O swojej chorobie powiedział mi w szkole, przybył na spotkanie z gronem bliskich mu kolegów. Był optymistą , mówił „będzie dobrze, jeszcze nie raz pojedziemy w góry”. A później dzwonił do mnie i pytał: „co robisz”, „pracuję fizycznie”, on powiedział: „oszczędzaj się, odpoczywaj, jedź w góry. Ja już nie pojadę.”

Mariola Książak, uczennica
Moje pierwsze spotkanie z prof. Jezierskim było na lekcji historii, kiedy zaczął uczyć naszą klasę we wrześniu 1990 roku. W szkole mówiło się, że jest to wymagający nauczyciel, co oczywiście potwierdziło się w 100 proc. Często wyjeżdżaliśmy z profesorem do Warszawy, gdzie pokazywał nam miejsca związane z ważnymi wydarzeniami naszej Ojczyzny. To on pierwszy opowiedział nam prawdziwą historię wydarzeń w Katyniu, w czasach, gdy obowiązywała inna wersja. Miałam to szczęście, że uczestniczyłam w wyjeździe do Katynia (1990 r.), który współorganizował p. Jezierski. Od tego też wyjazdu nawiązała się między nami bliższa znajomość, która przetrwała do ostatnich dni. Myślę, że będę tu głosem wielu jego uczniów, którzy zgodzą się ze mną, że był niezwykłym człowiekiem, nauczycielem, przyjacielem, autorytetem. Choć był naszym nauczycielem to nie wytwarzał bariery, wręcz przeciwnie, dawał poczucie, że można było powiedzieć mu wszystko. Myślę, że dzięki temu, iż dawał nam poczucie wolności, miał ze strony uczniów wielki szacunek. To dzięki niemu wielu z nas połknęło bakcyla wędrówek górskich, podróży i rajdów rowerowych. Niezapomniane są w naszej pamięci wspólne wyjazdy, niekończące się opowieści, anegdoty profesora podczas wędrówek. Zawsze było radośnie, nie odczuwało się różnicy wieku. Jego pogodne usposobienie dawało radość każdemu, kto się z nim spotykał. W 2002 roku pan profesor wziął udział w naszym spotkaniu klasowym. Rozmowom, wspomnieniom nie było końca, trudno było się rozstać. Po skończeniu nauki nadal utrzymywałam kontakt z p. profesorem. Często się spotykaliśmy i mieliśmy zawsze dużo do opowiedzenia. Dzieliliśmy się wrażeniami z naszych podróży, odkryć nowych miejsc, doradzaliśmy sobie, co warto jeszcze zobaczyć, zwiedzić, do czego warto wrócić. Są ludzie, którzy nigdy nie odchodzą, pozostają we wspomnieniach, sercach, życiowych radach. Takim człowiekiem był pan Jezierski.

Karol Pękul, były wicedyrektor i nauczyciel ZS nr 3
Henia poznałem w 1985 r., gdy rozpocząłem pracę w CKU. Był wicedyrektorem, który zajmował się sprawami wychowawczymi, prowadził mnie i kształtował jako młodego nauczyciela. Mogę powiedzieć, że jako nauczyciel wyszedłem spod ręki Henia. Był nauczycielem wrażliwym na ucznia, jego problemy, dla niego uczeń był najważniejszy w szkole. Henio wiele czasu poświęcał sferze wychowawczej, kształtowaniu charakterów, budowaniu osobowości. Poświęcał na to swój czas – na spotkania, rozmowy, wycieczki. Nie da się zamknąć w godzinach lekcyjnych, jeżeli chce się być dobrym nauczycielem, trzeba poświęcić wiele czasu. Henio tak widział i realizował misję nauczyciela, nie tylko w stosunku do uczniów, którzy chodzili do szkoły, ale i absolwentów. Chciał się spotykać, byli uczniowie często go zapraszali. Nie był zwolennikiem tworzenia barier w relacjach uczeń-nauczyciel, to były relacje partnerskie, aczkolwiek miał dla siebie granicę, której nie pozwolił przekraczać. Nikt tego nie odczuwał, Henio jej nie pokazywał, a uczniowie to szanowali. Był otwarty, walczył o ucznia na radach pedagogicznych, w rozmowach z dyrektorem. Był prawdziwym kolegą, na nasze wspólne spotkania czekało się, mogliśmy posiedzieć, poopowiadać, powspominać. Henio był gawędziarzem, opowiadał barwnie i ciekawie, to była osobowość, do której chętnie się wracało. Doskonale znał Tatry, w górach był absolutnym liderem. Trzeba było zawsze wcześnie wstawać, zjeść śniadanie i o godz. 7.00 ruszało się. Nie uznawał i nie tolerował sytuacji, że założony na wycieczkę plan nie był zrealizowany. Projektował trasy ciekawe i trudne. Nieraz było groźnie, pokonywaliśmy odcinki z klamrami, łańcuchami, przy deszczu, w burzy. Satysfakcja z tego była wielka. Uwielbiał chodzić po górach, znał każdą ścieżkę, kamień. Kiedyś siedział miesiąc w Zakopanem, tylko wycieczki się zmieniały. Dokąd pracował, zawsze wyjeżdżał. Był harcerzem, to jego pozazawodowe życie, wielu go kojarzy ubranego w strój harcerski. Nie poddawał się chorobie, jeździł rowerem, „połykał” kilometry. Walczył. Ostatni raz widziałem Heńka we wrześniu. Spotkaliśmy się u dyrektora Dąbrowskiego. Interesował się tym, co dzieje się w szkole. CKU do końca było jego. Dzwonił, pytał, podpowiadał, przesyłał nam pozdrowienia.

Krzysztof Dąbrowski, dyrektor CKU
Pana Henryka Jezierskiego poznałem w 1992 r., kiedy podjąłem pracę w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Wyszkowie. Pan Henryk był już nauczycielem emerytowanym, ale pracował jeszcze na części etatu. W pierwszych kontaktach z H. Jezierskim odniosłem wrażenie, że jest to człowiek bardzo otwarty i życzliwy. Dał się poznać jako bardzo dobry pedagog i społecznik, jego pasją były wycieczki górskie i rajdy rowerowe. Miałem przyjemność być z Henrykiem dwa razy na wycieczce szkolnej w Tatrach. Podziwiałem jego kondycję, znajomość szlaków górskich i odwagę, bez trudu pokonywał najtrudniejsze szlaki górskie. Z panem Henrykiem spotykaliśmy się również na różnych imprezach szkolnych, jak studniówki, ogniska, wspólne wyjazdy wakacyjne dla nauczycieli CKU, wycieczka do Włoch w 1998 r. (tam dał się poznawać jako człowiek bardzo życzliwy, pogodny z niesamowitym poczuciem humoru). Henryk Jezierski posiadał obszerną wiedzę historyczną. Często wspominam go ja, jak i moi koledzy, kiedy to po zajęciach szkolnych zostawaliśmy i opowiadał nam śmieszne, a zarazem ciekawe fakty historyczne.
W tym wszystkim bardzo ujęło mnie to, że wiedzy tej nie można było wyczytać z książek, raczej były to pewnego rodzaju przekazy, które znał i w sposób bardzo zabawny nam przedstawiał. Pan Henryk był bardzo związany z naszą szkołą, interesował się wszystkim, co dzieje się w niej. Bardzo często przychodził do mnie i przeglądaliśmy projekty budynku hali i łącznika. Wypytywał mnie o szczegóły dotyczące konstrukcji, wyposażenia hali, widać było, że bardzo go to interesuje. W zaciekawieniu tym dawała się odczuć radość z faktu, że szkoła, w której tyle lat przepracował, nareszcie doczekała się pięknej sali sportowej. Jednak choroba nie pozwoliła uczestniczyć mu w jej otwarciu. Śmierć Henryka, bo tak pozwolił mi do siebie mówić, bardzo mnie i wszystkich pracowników CKU przygnębiła, gdyż straciliśmy wielkiego przyjaciela.

Elżbieta Michalik, dyrektor ZS 3
Poznałam Henryka we wrześniu 1981 r., kiedy rozpoczęłam pracę w CKU. W 1982 r., kiedy byłam jeszcze bardzo młodą nauczycielką, pan Henryk hospitował lekcję wychowawczą, którą prowadziłam w szkole zawodowej o kierunku rolniczym. Realizowaliśmy temat „Nasze przyjaźnie i miłości”. Na zajęciach wywiązała się taka burzliwa dyskusja, że hospitujący nie wytrzymał i wdał się w dyskusję z młodzieżą, zresztą bardzo sympatyczną. W kontaktach koleżeńskich zawsze spokojny, stonowany, szarmancki wobec kobiet. Wydawało mi się, że nigdy się nie denerwował. Nazbyt się nie spieszył, w czasie przerw i po zajęciach lubił posiedzieć, porozmawiać przy herbatce o uczniach, problemach oraz pożartować. Spędziłam z panem Jezierskim wiele czasu na wycieczkach, poznając piękno naszego kraju. W czasie tych wypraw dużo czasu poświęcał uczniom, lubił też rozmowy z nimi podczas wędrówek czy wieczorami w schroniskach. Kiedy przeszedł już na emeryturę, często nas odwiedzał – zazwyczaj na rowerze i w koszuli w kratkę. Zapamiętam Henryka Jezierskiego jako przystojnego, sympatycznego, szarmanckiego, mężczyznę w okularach.

Zebrała Ewa Elward

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta