Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 21 grudnia 2024 r., imieniny Jana, Tomasza



Na szczęście dla widzów został aktorem

(Zam: 03.11.2016 r., godz. 12.13)

Najpierw chciał być sportowcem, potem lekarzem, los chciał, że został aktorem. Dzięki temu od lat Wiktor Zborowski bawi, wzrusza, zadziwia miliony Polaków przed telewizorami, radioodbiornikami czy w teatrze.



Do Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej przyjechał będąc w drodze do reżysera Jerzego Hoffmana. Spotkanie było zatytułowane „Wiktor Zborowski czyta Sienkiewicza”. Aktor wybrał fragment „Ogniem i mieczem”. W ekranizacji tej powieści zagrał Longinusa Podbipiętę. Po wysłuchaniu interpretacji dzieła przybyli do sali im. prof. Maciąga mieli okazję zadania pytań gościowi m.in. o Jerzego Hoffmana.
– Ma on piękny dom za Ełkiem i jadę go odwiedzić. Przyjaźnimy się serdecznie od wielu lat – stwierdził Wiktor Zborowski zapytany też o zdrowie reżysera. – Czuje się jak człowiek, który ma 84 lata, czyli bardzo dobrze, choć bywało lepiej – żartował artysta.
Uczestniczący w spotkaniu nadleśniczy Wojciech Kwiatkowski wyjawił, że wystąpił jako statysta w scenie pogrzebu Michała Wołodyjowskiego w firmie „Pan Wołodyjowski”. Wiktora Zborowskiego zapytał jednak o jego fascynację golfem. Gość przyznał, że pasją zaraził go aktor Andrzej Strzelecki (m.in. były rektor Akademii Teatralnej w Warszawie).
– Bałem się, że golf będzie czasochłonny. Kiedy się w niego wciągnąłem, shierarchizował pewne sprawy w moim życiu – ważna jest rodzina, zawód, ale na trzecim miejscu jest golf – podkreślił.
W swoim siedemnastoletniej przygodzie z tą dyscypliną artysta ma swój rekord życiowy w uderzeniu wynoszący 309 metrów.
Aktor pytany był o swoje ulubione role (tu wymienił m.in. swój udział w filmach Janusza Majewskiego. „Siekierezadzie”, a także kilka ról teatralnych). Wiktor Zborowski czeka teraz na rezultat pracy w najnowszym filmie Agnieszki Holland „Pokot” stworzonym na podstawie powieści Olgi Tokarczuk.
– Ciekaw jestem tej roli, aczkolwiek aktor w filmie nie gra, tylko dostarcza materiału do montażu – stwierdził gość. – Może się zdarzyć, że dobra rola znika w montażu.
Jeden z młodszych uczestników spotkania zapytał, czy zawód aktora jest trudny.
– Jeśli jest się bardzo dobrym aktorem mającym satysfakcję z tego co robi, to nie jest łatwo, ale przyjemnie – stwierdził aktor. – Zawód jest piekielnie trudny, codziennie muszę udowadniać, że jestem dobry – reżyserom, widzom.
W przyszłym roku Wiktor Zborowski będzie obchodził 44-lecie pracy na scenie, Pierwsze doświadczenia z teatrem zdobył jako 10-latek – zagrał w sztuce „Rewolwer” Fredry. Otrzymał tę rolę dzięki wujkowi Janowi Kobuszewskiemu.
– Potem nie myślałem o aktorstwie. Grałem w koszykówkę jako reprezentant Polski. Po powrocie z mistrzostw Europy zerwałem więzadło w stawie kolanowym, taka kontuzja wtedy dyskwalifikowała – wyznał W. Zborowski.
Postanowił wtedy zdawać na aktorstwo.
– Powiedziałem sobie – dostanę się, to dobrze, jak nie – to też dobrze. Najwyżej się przygotuję i zostanę lekarzem – zaradził. – Ku mojemu zaskoczeniu zostałem przyjęty i to z drugą lokatą. Koszykówka i medycyna poniosły niepowetowaną stratę – śmiał się artysta.
J.P.

Komentarze

Dodane przez Ania, w dniu 04.11.2016 r., godz. 08.18
Dziękuję za to miłe spotkanie :)

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta