Ola, małyszomanka
(Zam: 15.03.2011 r., godz. 12.56)Sport, który kształtuje ducha, czyli o małyszomanii i realizacji marzeń.
O Oli, dwudziestojednoletniej mieszkance Wyszkowa, rozpisywały się nie tak dawno najpopularniejsze portale sportowe i nie tylko. Czym zasłynęła? Pobiła rekord w rzucie oszczepem, podniosła dwustukilogramową sztangę, a może wygrała maraton w biegu na nartach? Pudło. Po prostu zrobiła sobie zdjęcie z Adamem Małyszem. Dlaczego więc jej historia zainteresowała media i wzbudziła żywy entuzjazm wśród internautów na portalu Youtube?
Ola to małyszomanka. Żyje skokami, odkąd pamięta, a zima nieodłącznie kojarzy jej się ze skocznią i nartami oraz wielkimi emocjami towarzyszącymi konkursom w skokach narciarskich.
– Tylko nie pytaj, kiedy to się wszystko zaczęło – mówi. – Nie pamiętam. Ja po prostu nie kojarzę zim sprzed epoki Adama Małysza. To śmieszne, ale tak jest.
Choć przyznaje się do tego, że na nogach nigdy nie miała nart, podkreśla, że sport ten całkowicie zmienił jej życie.
– Tego się nie da opisać. To po prostu część mnie. Co więcej, część narodowej kultury XXI wieku – dodaje.
Tu już nie chodzi o same skoki, to swego rodzaju filozofia oparta na silnym poczuciu zjednoczenia zarówno z samym sportowcem, jak i z resztą jego kibiców. To integracja tych najmniejszych grup społecznych, bo już samej rodziny zasiadającej wspólnie przy telewizorze podczas transmisji konkursu, i tej największej, narodu, ludzi odczuwających w tym samym czasie te same emocje w różnych częściach kraju. W dzisiejszych czasach namacalne, silne poczucie patriotyzmu daje właśnie sport.
– Jest w nim zdecydowanie coś takiego, co budzi serca wszystkich, bez względu na płeć, wiek, status – twierdzi Ola, która skoki ogląda regularnie wstydliwie przyznając się, że specjalnie dla nich rezygnuje czasami z poszczególnych zajęć na studiach niestacjonarnych.
Rok temu Ola miała okazję być na konkursie skoków w Zakopanem.
– To było coś. Ale ja wciąż czułam niedosyt – mówi. – Od dawna marzyło mi się osobiste spotkanie z Adamem Małyszem. Zdjęcie z moim idolem. Ale nie widziałam takiej możliwości znajdując się wśród tłumu kibiców, gdzie byłam jedynie małą cząstką w ogromnej grupie ludzi, którzy prawdopodobnie również myśleli o tym, co ja.
W tym roku usłyszawszy wzmianki o zakończeniu kariery Adama Małysza, Ola postanowiła po raz drugi wybrać się na konkurs do Zakopanego. Miesiąc przed wydarzeniem kupiła bilety na całe trzy dni. Wszystko prawdopodobnie potoczyłoby się tak samo jak rok temu, gdyby nie pewien pomysł, który zrodził się, jak podkreśla nasza bohaterka, całkiem niespodziewanie.
– Postanowiłam zrealizować swoje marzenie – mówi. – Napisałam maile do różnych ludzi z prośbą o pomoc w realizacji mojego marzenia. Wysłałam je do telewizji, różnych portali internetowych poświęconych sportowi, bez jakiejś większej nadziei, że rzeczywiście się uda. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę, że takich wiadomości zapewne dostają bardzo wiele.
Trzynastego stycznia Ola otrzymała maila od dyrektora działu sportu portalu Onet.pl, który zaproponował jej udzielenie akredytacji dziennikarskiej podczas konkursu skoków w Polsce. Dzięki niej Ola mogła znaleźć się na trybunie dziennikarskiej i obserwować skoki z bliższej odległości, jednak bez gwarancji spotkania z Adamem Małyszem. Jak sama się przekonała, będąc już na miejscu, realizacja jej marzenia mimo dużej bliskości od centrum wydarzenia, wcale nie była prosta.
– Podczas kwalifikacji, stojąc na trybunach, zastanawiałam się w jaki sposób mogłabym zdobyć upragnione zdjęcie z Małyszem. Jeden z dziennikarzy wspomniał, że prawdopodobnie jedyną możliwością spotkania z naszym rodakiem byłoby uczestnictwo w konferencji prasowej ze skoczkiem. Jednak miało do niej dojść tylko wtedy, kiedy Małysz zająłby pierwsze miejsce. Dwudziesty pierwszy stycznia, pierwszy dzień konkursu w Zakopanem. Małysz staje na najwyższym stopniu podium.
– Już wtedy spełniło się jedno z moim marzeń. Uczestniczenie w skokach, kiedy wygrywa nasz rodak, usłyszenie narodowego hymnu, przyglądanie się wręczaniu nagrody. – mówi Ola, która jednocześnie podkreśla niesamowitą atmosferę panującą wśród kibiców w Zakopanem.
Tuż po wręczeniu nagród odbyła się wspomniana wcześniej konferencja prasowa, w której, dzięki akredytacji, mogła uczestniczyć Ola.
– Biłam się wtedy z myślami: co zrobić? Przecież było tam tylu dziennikarzy, każdy pytał o coś sensownego, jak miałam zapytać przy wszystkich, czy mogę zrobić z nim sobie zdjęcie? Przecież byłoby to najbardziej idiotyczne pytanie w historii wszystkich konferencji prasowych tego kraju. Długo zwlekałam z ostateczną decyzja, pomyślałam, że jestem w beznadziejnej sytuacji. Gdy konferencja zmierzała ku końcowi, a rzecznik prasowy Adama zapytał, czy są jeszcze jakieś pytania, zdecydowałam się. W końcu taka sytuacja nie powtórzy się już drugi raz.
- „Kocham skoki narciarskie i jestem pana wielką fanką. Prawdopodobnie robię z siebie teraz idiotkę zadając to pytanie, ale czy mogłabym sobie zrobić z panem zdjęcie?” – powiedziałam, niesamowicie drżącym głosem, i z nogami niemal jak z waty – wspomina Ola. – Tuż po zadaniu pytania usłyszałam brawa i gwizdy ze strony dziennikarzy. Spojrzałam na Adama Małysza, wydawał się być zaskoczony. No, ale udało się. Po konferencji zrobiono nam zdjęcie. Ku mojemu zaskoczeniu wymierzono w nas kilkanaście obiektywów dziennikarskich aparatów. Śmiałam się wtedy, że mam upragnione zdjęcie, którego tak naprawdę nie mam, bo… nie widnieje na ekranie mojego własnego aparatu – dodaje, śmiejąc się, Ola.
Zapytana o inne, równie szalone marzenia, których realizacją chciałaby się zająć w najbliższym czasie odpowiada:
- Udział w rajdzie Dakar, skok ze spadochronu. Ostatnio coraz intensywniej myślę również o dziennikarstwie sportowym. Złapałam bakcyla będąc tam w loży dziennikarskiej. To uczucie bycia tak blisko centrum wydarzeń, tych ludzi i tego, co robią. Ta możliwość rozmawiania z nimi, zadawania im pytań, to właśnie w tym wszystkim jest najbardziej fascynujące – mówi Ola, obecnie studentka drugiego roku prawa.
Rozmowa z Olą odbyła się dwa dni po publicznym ogłoszeniu decyzji Adama Małysza o zakończeniu kariery sportowej.
– Śmiesznie, że przyszło nam rozmawiać o tym właśnie teraz, kiedy to wszystko nagle się kończy. Ciekawe, czy jeszcze kiedykolwiek, któremuś z polskich sportowców uda się wzbudzić we mnie tak żywe i silne emocje oraz ogólne zainteresowanie określoną dyscypliną sportu. Bo ja ze sportem mało mam wspólnego. To chyba skoki narciarskie ukształtowały we mnie sportowego ducha.
Olę z Małyszem łączy jedna, bardzo ważna cecha charakteru – konsekwencja, bycie upartym w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
– Przypomina mi się jeden z pierwszych udzielonych przez Małysza wywiadów, kiedy to zapytano go o jego narciarskie początki – wspomina Ola. – Adam opowiedział wtedy, że po raz pierwszy skoczył w Wiśle, gdy miał zaledwie 6 lat. Jego narty odjechały, a on został na progu w samych skarpetkach, lądując ostatecznie w śniegu. Usłyszał wówczas głośny śmiech zebranych przy skoczni obserwatorów. Wtedy powiedział sobie, że nigdy się nie podda i jeszcze pokaże na co go stać.
Czy przyszło nam dziś pożegnać się z erą wielkich sportowych emocji jednoczących i kształtujących ducha milionów Polaków, którzy na co dzień, tak samo jak Ola, ze sportem niewiele mają wspólnego? Z erą, która wcale nie hiperbolizując, odcisnęła znaczące piętno na postrzeganiu sportu i poczuciu patriotyzmu w naszym kraju? Miliony Polaków zadaje sobie pytanie o sportowego następcę Małysza, regularnie podkreślając, że już nic na miarę sukcesów Adama w polskim w sporcie się nie wydarzy – a jeśli, to okres oczekiwania na tak wielkie emocje będzie długi. Jak będzie w rzeczywistości, nie wiemy. Już dziś widać sportowe perełki wśród Polaków na arenie międzynarodowej, niepoprawne jest jednak porównywanie wielu osiągnięć do dokonań naszego skoczka, czterokrotnego mistrza świata. Ale dziś nie o tym. Ocenę polskiego sportu i postawienie diagnozy na przyszłość zostawmy specjalistom. Podsumowując, przytoczmy słowa, często wypowiadane przez naszego sportowego mistrza: „Myślę, że dałem z siebie wszystko”. My też tak myślimy, panie Adamie, choć najlepiej o tym wie chyba rzeczywiście tylko Pan!
K.S.
– Tylko nie pytaj, kiedy to się wszystko zaczęło – mówi. – Nie pamiętam. Ja po prostu nie kojarzę zim sprzed epoki Adama Małysza. To śmieszne, ale tak jest.
Choć przyznaje się do tego, że na nogach nigdy nie miała nart, podkreśla, że sport ten całkowicie zmienił jej życie.
– Tego się nie da opisać. To po prostu część mnie. Co więcej, część narodowej kultury XXI wieku – dodaje.
Tu już nie chodzi o same skoki, to swego rodzaju filozofia oparta na silnym poczuciu zjednoczenia zarówno z samym sportowcem, jak i z resztą jego kibiców. To integracja tych najmniejszych grup społecznych, bo już samej rodziny zasiadającej wspólnie przy telewizorze podczas transmisji konkursu, i tej największej, narodu, ludzi odczuwających w tym samym czasie te same emocje w różnych częściach kraju. W dzisiejszych czasach namacalne, silne poczucie patriotyzmu daje właśnie sport.
– Jest w nim zdecydowanie coś takiego, co budzi serca wszystkich, bez względu na płeć, wiek, status – twierdzi Ola, która skoki ogląda regularnie wstydliwie przyznając się, że specjalnie dla nich rezygnuje czasami z poszczególnych zajęć na studiach niestacjonarnych.
Rok temu Ola miała okazję być na konkursie skoków w Zakopanem.
– To było coś. Ale ja wciąż czułam niedosyt – mówi. – Od dawna marzyło mi się osobiste spotkanie z Adamem Małyszem. Zdjęcie z moim idolem. Ale nie widziałam takiej możliwości znajdując się wśród tłumu kibiców, gdzie byłam jedynie małą cząstką w ogromnej grupie ludzi, którzy prawdopodobnie również myśleli o tym, co ja.
W tym roku usłyszawszy wzmianki o zakończeniu kariery Adama Małysza, Ola postanowiła po raz drugi wybrać się na konkurs do Zakopanego. Miesiąc przed wydarzeniem kupiła bilety na całe trzy dni. Wszystko prawdopodobnie potoczyłoby się tak samo jak rok temu, gdyby nie pewien pomysł, który zrodził się, jak podkreśla nasza bohaterka, całkiem niespodziewanie.
– Postanowiłam zrealizować swoje marzenie – mówi. – Napisałam maile do różnych ludzi z prośbą o pomoc w realizacji mojego marzenia. Wysłałam je do telewizji, różnych portali internetowych poświęconych sportowi, bez jakiejś większej nadziei, że rzeczywiście się uda. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę, że takich wiadomości zapewne dostają bardzo wiele.
Trzynastego stycznia Ola otrzymała maila od dyrektora działu sportu portalu Onet.pl, który zaproponował jej udzielenie akredytacji dziennikarskiej podczas konkursu skoków w Polsce. Dzięki niej Ola mogła znaleźć się na trybunie dziennikarskiej i obserwować skoki z bliższej odległości, jednak bez gwarancji spotkania z Adamem Małyszem. Jak sama się przekonała, będąc już na miejscu, realizacja jej marzenia mimo dużej bliskości od centrum wydarzenia, wcale nie była prosta.
– Podczas kwalifikacji, stojąc na trybunach, zastanawiałam się w jaki sposób mogłabym zdobyć upragnione zdjęcie z Małyszem. Jeden z dziennikarzy wspomniał, że prawdopodobnie jedyną możliwością spotkania z naszym rodakiem byłoby uczestnictwo w konferencji prasowej ze skoczkiem. Jednak miało do niej dojść tylko wtedy, kiedy Małysz zająłby pierwsze miejsce. Dwudziesty pierwszy stycznia, pierwszy dzień konkursu w Zakopanem. Małysz staje na najwyższym stopniu podium.
– Już wtedy spełniło się jedno z moim marzeń. Uczestniczenie w skokach, kiedy wygrywa nasz rodak, usłyszenie narodowego hymnu, przyglądanie się wręczaniu nagrody. – mówi Ola, która jednocześnie podkreśla niesamowitą atmosferę panującą wśród kibiców w Zakopanem.
Tuż po wręczeniu nagród odbyła się wspomniana wcześniej konferencja prasowa, w której, dzięki akredytacji, mogła uczestniczyć Ola.
– Biłam się wtedy z myślami: co zrobić? Przecież było tam tylu dziennikarzy, każdy pytał o coś sensownego, jak miałam zapytać przy wszystkich, czy mogę zrobić z nim sobie zdjęcie? Przecież byłoby to najbardziej idiotyczne pytanie w historii wszystkich konferencji prasowych tego kraju. Długo zwlekałam z ostateczną decyzja, pomyślałam, że jestem w beznadziejnej sytuacji. Gdy konferencja zmierzała ku końcowi, a rzecznik prasowy Adama zapytał, czy są jeszcze jakieś pytania, zdecydowałam się. W końcu taka sytuacja nie powtórzy się już drugi raz.
- „Kocham skoki narciarskie i jestem pana wielką fanką. Prawdopodobnie robię z siebie teraz idiotkę zadając to pytanie, ale czy mogłabym sobie zrobić z panem zdjęcie?” – powiedziałam, niesamowicie drżącym głosem, i z nogami niemal jak z waty – wspomina Ola. – Tuż po zadaniu pytania usłyszałam brawa i gwizdy ze strony dziennikarzy. Spojrzałam na Adama Małysza, wydawał się być zaskoczony. No, ale udało się. Po konferencji zrobiono nam zdjęcie. Ku mojemu zaskoczeniu wymierzono w nas kilkanaście obiektywów dziennikarskich aparatów. Śmiałam się wtedy, że mam upragnione zdjęcie, którego tak naprawdę nie mam, bo… nie widnieje na ekranie mojego własnego aparatu – dodaje, śmiejąc się, Ola.
Zapytana o inne, równie szalone marzenia, których realizacją chciałaby się zająć w najbliższym czasie odpowiada:
- Udział w rajdzie Dakar, skok ze spadochronu. Ostatnio coraz intensywniej myślę również o dziennikarstwie sportowym. Złapałam bakcyla będąc tam w loży dziennikarskiej. To uczucie bycia tak blisko centrum wydarzeń, tych ludzi i tego, co robią. Ta możliwość rozmawiania z nimi, zadawania im pytań, to właśnie w tym wszystkim jest najbardziej fascynujące – mówi Ola, obecnie studentka drugiego roku prawa.
Rozmowa z Olą odbyła się dwa dni po publicznym ogłoszeniu decyzji Adama Małysza o zakończeniu kariery sportowej.
– Śmiesznie, że przyszło nam rozmawiać o tym właśnie teraz, kiedy to wszystko nagle się kończy. Ciekawe, czy jeszcze kiedykolwiek, któremuś z polskich sportowców uda się wzbudzić we mnie tak żywe i silne emocje oraz ogólne zainteresowanie określoną dyscypliną sportu. Bo ja ze sportem mało mam wspólnego. To chyba skoki narciarskie ukształtowały we mnie sportowego ducha.
Olę z Małyszem łączy jedna, bardzo ważna cecha charakteru – konsekwencja, bycie upartym w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
– Przypomina mi się jeden z pierwszych udzielonych przez Małysza wywiadów, kiedy to zapytano go o jego narciarskie początki – wspomina Ola. – Adam opowiedział wtedy, że po raz pierwszy skoczył w Wiśle, gdy miał zaledwie 6 lat. Jego narty odjechały, a on został na progu w samych skarpetkach, lądując ostatecznie w śniegu. Usłyszał wówczas głośny śmiech zebranych przy skoczni obserwatorów. Wtedy powiedział sobie, że nigdy się nie podda i jeszcze pokaże na co go stać.
Czy przyszło nam dziś pożegnać się z erą wielkich sportowych emocji jednoczących i kształtujących ducha milionów Polaków, którzy na co dzień, tak samo jak Ola, ze sportem niewiele mają wspólnego? Z erą, która wcale nie hiperbolizując, odcisnęła znaczące piętno na postrzeganiu sportu i poczuciu patriotyzmu w naszym kraju? Miliony Polaków zadaje sobie pytanie o sportowego następcę Małysza, regularnie podkreślając, że już nic na miarę sukcesów Adama w polskim w sporcie się nie wydarzy – a jeśli, to okres oczekiwania na tak wielkie emocje będzie długi. Jak będzie w rzeczywistości, nie wiemy. Już dziś widać sportowe perełki wśród Polaków na arenie międzynarodowej, niepoprawne jest jednak porównywanie wielu osiągnięć do dokonań naszego skoczka, czterokrotnego mistrza świata. Ale dziś nie o tym. Ocenę polskiego sportu i postawienie diagnozy na przyszłość zostawmy specjalistom. Podsumowując, przytoczmy słowa, często wypowiadane przez naszego sportowego mistrza: „Myślę, że dałem z siebie wszystko”. My też tak myślimy, panie Adamie, choć najlepiej o tym wie chyba rzeczywiście tylko Pan!
K.S.
Komentarze
Dodane przez Anonim, w dniu 16.03.2011 r., godz. 21.09
trochę hiperbolizujesz k.s.
trochę hiperbolizujesz k.s.
Mamy Wielką Królową śniegu
Dodane przez Aro, w dniu 16.03.2011 r., godz. 23.26
Wielu ludzi w tym także media zapomina o dokonaniach Justyny Kowalczyk, która ma na koncie 3 kryształowe kule i to pod rząd!!! Nie umiejszając dorobku Adama, Justyna ma w swojej kolekcji także złoto olimpijskie.
Dodane przez Aro, w dniu 16.03.2011 r., godz. 23.26
Wielu ludzi w tym także media zapomina o dokonaniach Justyny Kowalczyk, która ma na koncie 3 kryształowe kule i to pod rząd!!! Nie umiejszając dorobku Adama, Justyna ma w swojej kolekcji także złoto olimpijskie.
Dodane przez Anonim, w dniu 22.03.2011 r., godz. 21.16
Czy ja wiem, czy hiperbolizuje... Rzeczywiście "małyszomania" to znaczące zjawisko społeczne. Pamiętam te dni, gdy wprost podskakiwało się na fotelach. Znaczące daltego, że nie były to pojedyncze wygrane, Adam jest czterokrotnym zdobywcą Kryształowej Kuli
Czy ja wiem, czy hiperbolizuje... Rzeczywiście "małyszomania" to znaczące zjawisko społeczne. Pamiętam te dni, gdy wprost podskakiwało się na fotelach. Znaczące daltego, że nie były to pojedyncze wygrane, Adam jest czterokrotnym zdobywcą Kryształowej Kuli
Słoodkie
Dodane przez Tomekk, w dniu 12.05.2012 r., godz. 17.37
Brawo Ola!! :) Niesamowita dziewczyna; pozdrawiam!
Dodane przez Tomekk, w dniu 12.05.2012 r., godz. 17.37
Brawo Ola!! :) Niesamowita dziewczyna; pozdrawiam!
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl